sobota, 12 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 12


- Cześć córciu - z transu wybudziła mnie mama.
- Och, przepraszam. Zamyśliłam się. Siadaj - wskazałam na krzesełko obok łóżka.
- Jak się czujesz? Co się stało w rękę?
- Już znacznie lepiej. W rękę? - popatrzyłam na bandaż. - Poparzyłam sie wczoraj na kolacji herbatą. Oczywiście jak to lekarze, zrobili z tego wielką dramę - westchnęłam, chcąc brzmieć jak najbardziej wiarygodnie. Po jej minie wywnioskowałam, że chyba uwierzyła.
- Przyniosłam Ci trochę jedzonka, bo strasznie schudłaś - zaczęła wyciągać z reklamówki różne owoce, soki. Wszystko ułożyła na szafce obok.
- Mamo, po co tyle tego? Jutro wychodzę - przeraziłam się widząc  ilość produktów.
- Co nie zmienia faktu, że to wszystko zjesz. Jutro? O której?
- Pewnie koło południa. Rano mają przyjść ostatnie wyniki badań. O ile wszystko będzie w porządku to nareszcie wrócę do domu - rzuciłam uradowana. Mam już dosyć tego ciągłego siedzenia. Nareszcie wrócę do pracy!
- To może pojutrze zaprosisz starą matkę na kawę do domu i oprowadzisz trochę po Londynie. Jest taki wielki. Razem z Patrykiem zatrzymaliśmy się w hotelu, niedaleko. Koszty noclegu są ogromne - przewróciłam oczami.
- Chętnie bym Cię zaprosiła, ale mam dość problemową i specyficzną współlokatorkę - skrzywiłam się wyobrażając sobie moją mamę, jak w nocy idzie się napić i wpada na roznegliżowaną Kaśkę. Aż mnie ciary przeszły. - Kiedy wracasz do Polski?
- Pomyślałam, że skoro już przyleciałam taki kawał to spędzimy trochę czasu razem, pozwiedzamy - mówiła to tak, jakby było to oczywiste.
- Mamo, tylko ja całymi dniami pracuję.
- Jak zawsze jestem na ostatnim miejscu. Idzie się w sumie przyzwyczaić - mruknęła.
- To nie tak! Po prostu muszę z czegoś żyć. Przy okazji realizuję się zawodowo. Spełniam marzenia. Tańczę. Robię to co kocham. Jeżdżę w trasy ze światowymi gwiazdami, występuję przed milionową publicznością, jeszcze do tego byłam w teledysku. Nie mogę zmarnować takiej szansy. Wiesz ile osób chciałoby być na moim miejscu?
- Tak... szczególnie, że wylądowałaś przez to w szpitalu.
- Może jeszcze jakieś złote myśli? - rzuciłam lekko podenerwowana.
- Tak. Zapomnij, że przyjechałam. Nie przejmuj się mną. Patryk na pewno z przyjemnością mnie oprowadzi, skoro to dla ciebie taki problem spędzić chwilę czasu z matką. Nie tak cię wychowywałam. Nie masz serca. Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak on przez ciebie cierpi.
- Chyba się przesłyszałam. On cierpi? To ja dwa lata temu odebrałam od niego telefon z informacją, że to koniec, że znalazł sobie inną. Nie mogłam się pozbierać po tym jak ze mnie zadrwi.
- To ty teraz bawisz się w jakieś romanse. On tu przyjechał by wszystko naprawić. Cały czas o tobie mówi.
- Mamo on tu przyjechał, by pozwiedzać, naciągnąć cię na podróż, hotel. Znając ciebie za wszystko mu płacisz. Zrozum, że on cię wykorzystuje!
- Uważaj jakim tonem do mnie mówisz! Nie wierze jak to miasto cię zmieniło. Zrozum, że świat nie kręci się wokół machania tyłkiem do muzyki! Za kilka lat nie będziesz mogła tańczyć, bo będziesz stara i co wtedy zrobisz? Nie masz wykształcenia! Po maturze nie dostaniesz żadnej pracy!
- Wyjdź - odpowiedziałam stanowczo nie mogąc dłużej tego słuchać.
- Jeszcze mnie wyganiasz? Hah - prychnęła.
- Powiedziałam wyjdź - wycedziłam przez zęby. - Weź sobie te swoje owocki i soczki i daj Patryczkowi. Na pewno się ucieszy - odwróciła się na pięcie i wyszła. Chwyciłam ze stolika pomarańcz i cisnęłam nim o ścianę.

~Lena~

- Kochanie, wróciliśmy! – usłyszałam radosny krzyk Louisa. Po chwili już się ze mną witał.
- Bleee! Możecie nie przy ludziach! – zabuczeli chórem.
- Zazdrośnicy – mruknął Tomlinson uśmiechając się do mnie. – Chodź, idziemy na spacer – wyciągnął mnie z domu. Szliśmy trzymając się za ręce.
- A jak tam próby? – przerwałam panującą ciszę. Wchodziliśmy akurat do parku.
- W porządku. Patrząc na nasz talent taneczny idzie nam rewelacyjnie.
- Zobaczymy na weselu Perrie i Zayna – zaśmiałam się. – A co u Miśki? Ostatnio nie mogłam się do niej dodzwonić. Nie wiesz może co u niej słychać?
- Yyy… Będziesz miała dużo czasu żeby z nią nadrobić ploteczki. Będzie u nas mieszkała.
- Ale jak to? Dlaczego? Straciła mieszkanie?
- Tylko się nie denerwuj – zaczął spokojnie. – Harry mówi, że lepiej jej będzie jak zamieszka z nami. Ma chyba dosyć już tamtego domu. 
- Nie rozumiem? Coś się stało? Louis – coraz bardziej się denerwowałam. O co w tym wszystkim chodzi? – Czemu ja o niczym nie wiem?!
- Spokojnie, Miśku. Nie możesz się teraz stresować.
- Co jest z Michaliną? – spytałam twardo.
- Zasłabła na próbie – odpowiedział po chwili ciszy. – Przepracowała się. Z tego co słyszałem, ma też spiny ze współlokatorką – wyszczerzyłam oczy ze zdumienia.
- Kaśka nigdy nie należała do osób bezproblemowych. Tylko dlaczego do mnie nie zadzwoniła… Kiedy się przeprowadzi?
- Jak wyjdzie ze szpitala… - mruknął cicho.
- Co?! Jakiego szpitala?! Czemu, do cholery, o niczym nie wiem?!
- Cichutko, Kochanie nie denerwuj się. Zabrali ją tam jak zasłabła.
- Jak mam być spokojna, skoro moja przyjaciółka leży w szpitalu i jeszcze nikt nie zamierzał mi o tym powiedzieć?!
- Nie miej pretensji… Jesteś w ciąży. Za miesiąc masz termin. Powinnaś unikać stresu i nerwowych sytuacji. 
- I oczywiście pomyślałeś, że jak mi nic nie powiesz to będzie lepiej, tak? – prychnęłam. Nagle poczułam kopnięcie. Było ono na tyle mocne, że aż musiałam usiąść. Złapałam się instynktownie za brzuch.
- Lena?! Matko Boska, wszystko dobrze? Dzwonić na pogotowie? – zaczął panikować, jak zwykle zresztą.
- Jest okey. Tylko ma bardzo silne nóżki i nie da mamie spokoju – zaśmiałam się.
- Ja Ci mówię, to będzie chłopak. I do tego będzie świetnym piłkarzem, oczywiście po tatusiu – usiadł koło mnie obejmując ramieniem.
- Tylko żeby tak jak tatuś nie zaczął wymiotować w środku meczy – zaśmiałam się.


'Zawsze muszę coś spierdolić. Za godzinę wypisują mnie z tego psychiatryka. Nie wysiedzę tu dłużej. Tym bardziej, że od wczorajszej wymiany zmian ze St
Hlesem nie miałam z nim kontaktu. Tak jak go o to prosiłam nie pokazywał mi się na oczy, nawet nie zadzwonił. Czy tego chciałam? Nie. Czy dobrze mi z tym? Nie. Oczywiście moja popieprzona duma nie pozwoliła mi do niego pierwszej się odezwać.'

~ Pamiętnik M.




~Miśka~

Siedziałam ubrana już w swoje rzeczy na szpitalnym, zaścielonym łóżku. Za chwilę mam otrzymać wypis. Boże, ile to jeszcze będzie trwało. Nie mogąc usiedzieć już na miejscu wstała i rozejrzałam się dookoła czy na pewno wszystko zabrałam. Sięgnęłam po mój mały bagaż i wyszłam na korytarz. Od razu skierowałam się do recepcji.
- Dzień dobry, miałam otrzymać dzisiaj wypis - zwróciłam się do siedzącej za biurkiem pielęgniarki. - Michalina Łatyszonek - dodałam.
- Już chwileczkę - zaczęła przeglądać coś w komputerze. - Tak, zgadza się. Proszę - podała mi upragniony świstek. - Miłego dnia. Do widzenia! - posłała mi swój firmowy uśmiech.
- Oby nie - rzuciłam i skierowałam się do wyjścia. Rozejrzałam się po parkingu w poszukiwaniu wolnej taksówki. - Przepraszam, jest pan wolny? - zagadnęłam do mężczyzny w samochodzie.
- Tak, zapraszam - wyszedł i zabrał ode mnie torbę by włożyć do bagażnika.
- Jednak panu podziękujemy - usłyszałam za sobą głos Stylesa. Odwróciłam się i ujrzałam go jak zabiera moje rzeczy. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Harry! - rzuciłam mu się na szyję mocno go przytulając. - Tak bardzo Cię przepraszam. To nie tak, że nie chcę cię już widzieć. Wręcz przeciwnie, chcę - słyszałam jak chichotał w moje włosy również mnie przytulając.


____________________________

Dziewczęta! 

Przepraszamy, że dopiero teraz piszemy słowa wyjaśnienia, ale wczorajszy rozdział dodawany był z telefonu, żebyście nie musiały na niego czekać do dzisiejszego wieczora. Następny rozdział pojawi się dopiero w maju, gdyż jak już zauważyłyście w komentarzach lub nie jesteśmy w 3 klasie gimnazjum i zaraz po świętach piszemy egzaminy. W szkole mamy jeden wielki zapierdziel. Każdy chce z nami wszystko powtórzyć. Do tego jeszcze święta. Niby czas wolny, ale jednak trzeba pomóc w domu. Obie nie mamy teraz do tego głowy, a rozdział sam się nie napisze. Po egzaminach oczywiście wznawaimy bloga. Dlaczego dopiero w maju? Otóż musimy go jeszcze napisać. Jeśli w jakiś sposób was zawiodłyśmy, to bardzo przepraszamy.


Hanikkk&Jultek 

piątek, 4 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 11

"Bez żyletki wcale nie jest łatwiej. Tu nie a nic ostrego, nawet trochę tępego. Harry dał mi wsparcie, ale problem nie zniknął. Ja jestem problemem. Wciąż czuje wewnętrzny ból. Nie mam ujścia dla emocji. 
Jedno przytulenie niczego nie zmienia. Fakt faktem cieszę się, że mam w nim wsparcie i, że nasze relacje się poprawiły. Przynajmniej tyle. Z mamą i Patrykiem nie pójdzie tak łatwo.
Miliony nieokreślonych emocji cisną się we mnie jak tylko o nich pomyślę. Nie umiem. Nie umiem nawet ubrać je w słowa. gdyby ktoś mnie sie spytał co czuje powiedziałabym, ze nie wiem. Jak mam sobie z tym poradzić skoro nawet nie umiem poradzić sobie z własnymi emocjami?
Wiem tylko jedno. Boje się..."
-Pamiętnik M.

Do sali weszło trzech lekarzy i ta sztywna pielęgniarka. 
- Dzień dobry tu obchód poranny. Jak się Pani dziś czuje? - zaczął jeden z nich. 
- Dobrze, kiedy stąd wyjdę?
- Musimy przeprowadzić jeszcze kilka badań czy w krwi nie ma żadnej infekcji. 
- Ile to potrwa? 
- Jak wszystko pójdzie dobrze jutro Pani stąd wyjdzie. 
- Jak ręka?- zapytał drugi. 
- W porządku. 
- Odwiedzi dziś panią psycholog - uśmiechnął się zgryźliwie. 
- Nie będę rozmawiała z żadnym psychologiem! Nie ma takiej opcji! 

~♥~

- Czemu nie chcesz rozmawiać z psychologiem? - spytał Styles na samym wejściu do salo. 
- Cześć. Też miło mi cie widzieć - rzuciłam. 
- Cześć, cześć - przytulił mnie na przywitania.- A więc?
- Nie czuję takiej potrzeby. Czy to nie jest wystarczający powód? - uniosłam brew.
- Ale Miśka, Kochanie moje, znaczy nie moje, ale kit z tym. To dla Twojego dobra. Psycholog Ci pomoże. 
- Ehe, dobra. Skończ smęcić. 
- Jasne! Łatwiej przecież sięgnąć po żyletkę i sobie ulżyć niż porozmawiać z lekarzem. Po co rozwiązywać problemy skoro można zamieść je pod dywan. Przyznaj gdzie teraz się pocięłaś? Po nogach? By tylko szpital nie widział... - wydusił na jednym oddechu. Przegiął. Ostro przegiął.
- Łatwiej?! Myślisz, że to jest łatwe? Może ty jesteś idealny. Ja nie. Nigdy nie będę. Masz tupet! - zdenerwowałam się.
- Dobra. Miśka, przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć. 
- Wyjdź! Nie mam ochoty na Ciebie patrzeć. - burknęłam i odwróciłam się tyłem.
Po chwili westchnął i wyszedł. 
Rozpłakałam się. Jak małe dziecko gdy spadnie z roweru i stłucze kolano. Ale jego słowa bolały bardziej. Znowu jestem sama.... 
Leżałam myśląc o wszystkim tylko nie o tym. Bynajmniej się starałam. Słabo mi to wychodziło. Leżałam tak chyba ponad godzinę, nie wiem. 
- Nie chce Cie widzieć, Styles - rzuciłam słysząc skrzypienie drzwi. 
- A mnie chcesz widzieć? - usłyszałam miły damski głos. Szybko się obróciłam. 
- Demi!- rzuciłyśmy się dobie na szyje- Świetnie Ci w różowych włosach! 
- A dziękuję. 
- Co tu robisz?
- Usłyszałam, że moja ulubiona tancerka jest w szpitalu, więc postanowiłam ją odwiedzić i sprawdzić co się dzieję – Zaraz, zaraz. Czy jak usłyszałam 'ulubiona tancerka'. Niewidzialna łezka szczęścia zakręciła mi się w oku.
- Siadaj - zrobiłam jej trochę miejsca na łóżku.
- Przyniosłam Ci trochę słodkości - wyjęła z torebki wielką czekoladę Milka i natychmiast zaczęła ją łamać.
- Dziękuję. Co tam u Ciebie? - zaczęłam rozmowę.
- A dobrze. Niedawno opublikowali nasz teledysk. Masa wywiadów i takie tam. Widziałaś go już? - pokiwałam przecząco głową. Nawet zapomniałam o tym teledysku.- Potem Ci pokaże, a teraz opowiadaj. Co się stało, że tu trafiłaś?
- Zasłabłam na próbie przez osłabiony organizm - odpowiedziałam.
- Mówisz tak, jakby to było coś codziennego i normalnego. Jesz coś w ogóle? Strasznie schudłaś.
- Mało. Nie mam na to czasu- zatrzymałam się. - Nabrałam wstrętu do jedzenia - dodałam. Demi spojrzała na mnie jakby inaczej. Zamyśliła się.
- Mam nadzieję, że zrobisz mi tę przyjemność i zjesz ode mnie czekoladki- rzuciła serdecznie po krótkiej chwili.
- Jasne- sięgnęłam po kostkę.
- A co Ci się stało w rękę? - dociekała.
- Poparzyłam się wrzątkiem na stołówce. Nic poważnego, ale musieli mi to opatrzyć - skłamałam jak z nut. Spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
- Harry powiedział mi coś innego. Miśka proszę nie okłamuj mnie. Wiem co czujesz. Naprawdę Cię rozumiem.
- Co ci mówił? - spytałam niepewnie.
- Że nie chcesz rozmawiać z psychologiem.
- Styles zdecydowanie za dużo gada - mruknęłam. Pewnie już wszyscy o tym wiedzą. Ech...
- Daj sobie pomóc. Wiem co czujesz. Też przez to przechodziłam. Też myślałam, że nie potrzebuję pomocy. Rodzice postawili mnie przed faktem dokonanym. Zawieźli do kliniki. U Ciebie można tego uniknąć, tylko porozmawiaj z psychologiem. Naprawdę chcesz by Cię odizolowali?
- Nie zmienia to faktu, że Styles papla jęzorem na prawo i lewo o moich problemach. Pewnie powie o tym w wywiadzie, albo napisze na twitterze.
- Czemu tak uważasz? Powiedział tylko mi, bo się martwi. Wiesz co mi napisał? Czekaj pokarzę Ci - zaczęła grzebać w torebce i po chwili wyjęła z niej iPhona. - Proszę, czytaj - podała mi urządzenie. Zaczęłam czytać ostatnią wiadomość od Harrego:
  'Demi mam prośbę. Miśka jest w szpitalu, cięła się, głodziła. Nie chcę się spotkać z psychologiem. Nie wiem co robić. Boję się o nią. Nie umiem z nią o tym rozmawiać. Pomyślałem, że ty byś mogła z nią pogadać. Wiem, że jesteś jej wzorem, idolką. Ciebie posłucha. Proszę zadzwoń. Harry' 
Oddałam jej urządzenie. - Zależy mu i wiem, że Tobie też. Nie udawaj, że nie. Widzę jak na siebie patrzycie.
- I tak nie będę z nikim rozmawiać - dalej byłam twarda. Nie zrobią ze mnie jakiejś upośledzonej.
- W sumie może obejść się bez psychologa. Jest tylko jeden sposób - spojrzałam na nią pytająco. - Miłość. Musisz otworzyć swoje serce na miłość, do której boisz się przyznać. To Cię niszczy. Nie pociągniesz tak długo - uśmiechnęła się.
- Miłość? - prychnęłam. - Miłość ma mi pomóc? Właśnie przez nią tutaj jestem! Gdyby nie Harry i ta jego pieprzona miłość nie byłoby mnie tutaj! Przez to się wszystko zaczęło. Najpierw zwykłe docinki od dziewczyn z zespołu, że jechałam w tourbusie z chłopakami, przyjaźnię się z Leną. Znosiłam to. Koszmar zaczął się po tym jak pocałował mnie na ich oczach. Wtedy dopiero poleciało, że jestem dziwką, robię karierę przez jego łóżko. Tego nie mogłam znieść. To było ponad moje siły. Wtedy to się zaczęło.
- Czemu się boisz zbliżenia? Związku?
- Jak tutaj przyjechaliśmy miałam chłopaka w Polsce. Mówił, że mnie kocha, że damy radę na odległość. Pewnego dnia po prostu do mnie zadzwonił, że to koniec. Znalazł sobie inną.
- Boisz się, że jak Harry wyjedzie w trasę to znajdzie sobie inną?
- O czym my w ogóle rozmawiamy?
- Przemyśl to. Otwórz swoje serce na miłość, bo później może być za późno. Masz zranione serce, ale Styles je naprawi. Uwierz mi. To naprawdę dobry chłopak. 
- Demi, tylko ja mu powiedziałam, że nie chcę go widzieć - załamałam się. 
- A nie chcesz?
- Już sama nie wiem. Potrzebuję go, ale...
- Ale nie chcesz dopuścić go do siebie - przytaknęłam jej. - Miśka, nie możesz zamykać sie w sobie. Nie bój się własnych uczuć. Możesz z tego wyjść - otarła mi z policzka łzę. Nawet nie wiem kiedy wyłoniła. - Wierzę w Ciebie, pamiętaj. Nie jesteś sama - uśmiechnęła się. Po chwili ciszy ktoś zapukał do drzwi. Krzyknęłam krótkie 'proszę' i do sali weszła moja mama. 
- Cześć córciu - uśmiechnęła się. Miała ze sobą pełną reklamówkę zakupów. 
- Hej - rzuciłam krótko. 
- Dzień dobry - przywitała się Demi na co ona tylko się uśmiechnęła. Pewnie nie zrozumiała. - Dobra, to ja się będę zbierać. O! Prawie bym zapomniała - zaczęła grzebać w torebce. Wyjęła z niej swoją książkę i marker. Napisała coś w niej i mi podała. Otworzyłam na pierwszej stronie i zobaczyłam dedykację z autografem.
- ‘Bądź silna, Miśka. Wierzę w Ciebie. Demi ♥’ Dziękuję, kochana jesteś, ale nie trzeba było – przytuliłam ją mocno.
- Miłego czytania. Trzymaj się – pomachała mi i wyszła. Siedziałam dłuższą chwilę wpatrzona w prezent.
- Cześć córciu – z transu wybudziła mnie mama.

________________________________
Hej hej heloł! 

Jak się macie? Rozdział się podoba? Co powiecie na szczerą rozmowę z naszą Demi? 

Trochę przykro, że tak słabo z komentarzami... 
No ale jak to mówią 'Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma!'
Tak więc chcemy baaaardzo serdecznie podziękować za każdy komentarz. To wiele dla nas znaczy i motywuje do dalszej pracy :) 

Całuję Hanikk ♥