wtorek, 29 lipca 2014

EPILOG


~Zayn~


Podejście panny młodej do ołtarza. Niby chwila, ale dla mnie trwała ona wieczność. Widziałem Perrie jakby w zwolnionym tempie. Wyglądała przepięknie. Cieszę się, że posłuchała mojej prośby i kupiła sobie sukienkę bez ramiączek.
Szła, szła i szła. W tym czasie zdążyłem dokładnie rozejrzeć się po całym kościele. Wszędzie były białe róże, niby nic oryginalnego jak na wystrój kościoła, ale Perrie uparła się na klasykę. 
Po mojej lewej stronie stały jedna obok drugiej druhny - przyjaciółki z Little Mix i Lena. Wszystkie miały identyczne jasnoróżowe sukienki i bukieciki z białych róż. Przez chwilę zawiesiłem wzrok na Lenie. Kto by pomyślał, że wystarczą dwa tygodnie od przebudzenia, żeby tak dobrze wyglądała. Jak to dobrze, że się obudziła. Nie mam z nią aż tak wiele wspólnego, ale dla Perrie jej obecność na naszym ślubie znaczyła być albo nie być.
Zaraz za nimi stali moi przyjaciele z One Direction - Louis z Kevinem na rękach, Liam z Danielle, Niall z jakąś przyjaciółką z Irlandii i Harry z Miśką. Dokładnie przyjrzałem się blondynce i jej błękitnej krótkiej sukience, ponieważ chyba wszyscy już wiedzą, że ma ona rozmiar 36, czyli udało jej się przytyć. Ja tam nie wnikam, ale fajnie widzieć jak dziewczyna aż tak się cieszy z powodu nabrania ciałka. 
Zaraz za nimi ustawiła się cała moja i Perrie rodzina, oraz przyjaciele. Wszyscy bacznie przyglądali się przepięknej pannie młodej. 
Gdy podeszła do ołtarza rozpoczęła się uroczystość na którą czekałem całe życie. 

~Louis~


Wszedłem do pokoju Kevina zobaczyć czy się przypadkiem nie obudził. Spał jak zabity. Szczerze to się nie dziwię. Wczorajszy wieczór był bardzo męczący i zasnął dość późno. Ewakuowałem się do kuchni by zrobić śniadanie dla Leny i siebie. Przy okazji również podgrzałem mleko dla mojego łobuza. Kiedy wszystko było już gotowe ostrożnie wszedłem na górę po drodze biorąc Keva na ręce i udając się do sypialni.
- Kochanie, wstajemy - powiedziałem siadając obok.
- Dzień dobry - przetarła zaspana oczy i uśmiechnęła sie słodko. Delikatnie musnąłem jej usta.
- Smacznego - postawiłem przed nią tacę, a sam zabrałem się za karmienie syna. Kiedy już wszyscy skończyliśmy brunetka wzięła ode mnie naszą pociechę. Objąłem ją ramieniem ciesząc się wspólnymi chwilami. - Pobierzmy się - wypaliłem.
- Przecież się zaręczyliśmy, to chyba oczywiste, że weźmiemy ślub - zaśmiała się uroczo.
- Za miesiąc. Tylko my, Kev, najbliższa rodzina i przyjaciele. Zero fanów, paparazzi, telewizji. Skromna uroczystość. Może w Doncaster?
- Czemu tak szybko?
- Bo cię kocham. Chcę żebyśmy jak najszybciej stali się prawdziwą rodziną.
- Dobrze - uśmiechnęła się i pocałowała mnie.

~Harry~ 

Leżałem przytulony do Miśki, jeszcze spała. Jest taka słodka jak śpi, taka niewinna i urocza. Po dłuższej chwili drgnęła.
- Mhhh... Dzień dobry - otworzyła powieki i przeciągnęła się. W odpowiedzi pocałowałem ją czule.
- Jak się spało?
- Krótko, ale jak wygodnie - wtuliła się we mnie mocniej. - Mogłabym tak się budzić codziennie - mruknęła.
- Nic nie szkodzi na przeszkodzie. Wystarczy, że przeniesiesz się do mojego pokoju. Albo mam lepszy pomysł. Kupmy coś swojego, nasze małe gniazdko, co ty na to? - zaproponowałem bawiąc się jej włosami.
- Wariat - podsumowała.
- Ale za to Twój Wariat - przyciągnąłem ją jeszcze mocniej do swojego torsu. Tak zdecydowanie jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi!




Kiedy miłość jest prawdziwa, sprawy same się układają.
 ~Pamiętnik M. 


____________________________________________________
Witajcie po raz ostatni :)

Tak oto doszliśmy do końca tej historii :) Mamy nadzieję, że wam się podobało. Dziękujemy z całego serca za każdy komentarz, motywację, ciepłe słowo. Wiele to dla nas znaczyło :) Mamy nadzieję, że będziecie miło wspominać nasze opowiadanie :) Zatem nie pozostaje nam już nic innego jak powiedzieć wam Do widzenia :) Trzymajcie się ciepło ♥

Hanikkk&Jultek

środa, 9 lipca 2014

ROZDZIAŁ 19


~Miśka~

Zestresowana weszłam na górę, kierując się do pokoju gościnnego. Stanęłam przed wejściem chwilę się zawieszając. W końcu delikatnie pchnęłam drewnianą powierzchnię. Niepewnie wejrzałam do pomieszczenia. Na łóżku zauważyłam śpiącego Stylesa. Weszłam do środka i równie cicho zamknęłam za sobą drzwi. Na palcach podeszłam do Harrego i kucnęłam przy nim. Wyglądał tak niewinnie. Uniosłam dłoń i pogłaskałam go po policzku. Pod wpływem mojego dotyku uśmiechnął się, jakby czuł, że tu jestem. Po chwili otworzył oczy. Zamrugał kilkakrotnie jakby nie wierzył w to co widzi.
- Miśka? - zapytał z jeszcze większą chrypkę niż zawsze i podniósł się do pozycji siedzącej. - Co ty tutaj robisz?
- Przyszłam porozmawiać... - mruknęłam. - Mogę? - wskazałam na łóżko. Ten szybko się posunął, robiąc mi miejsce. Usiadłam koło niego po turecku. - Harry, posłuchaj - zaczęłam patrząc się na moje dłonie i bawiąc się palcami. - Zależy mi na Tobie. I to bardzo, ale jestem osobą, która nie znosi gdy układa jej się życie. Denerwuje mnie, gdy ktoś trzyma mnie pod kloszem, rozkazuje mi. Wtedy działam zupełnie na przekór. Taka już moja natura. Poza tym działasz mi na nerwy, kiedy uważasz, że wszystko musi być po twojej myśli. Jeśli to wszystko ma tak wyglądać to ja podziękuję - spojrzałam na niego. Był w szoku. Widocznie nie spodziewał się tego po mnie. Nie tutaj. Kiedy już się otrząsnął zabrał głos.
- Michalina - westchnął. - Mi też na Tobie zależy. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. Dlatego fakt, że powiedziałaś, że nie będziemy razem w grupie tak bardzo mnie zszokował. Dotyk twojego ciała powoduje, że mam dreszcze, te takie najprzyjemniejsze dreszcze jakie tylko można mieć, a tańcząc z tobą nie mogę oderwać od ciebie wzroku. Do tej pory nie mogę znieść myśli, że już nie doświadczę tego uczucia. - Lekko się uśmiechnąłem. - Ale to mnie nie usprawiedliwia. Mam sporo wad, przepraszam.
- Nie przepraszam. Każdy je ma, ja też. Ktoś kiedyś powiedział, że kocha się nie za coś, a pomimo. Ja... - zawiesiłam się na chwilę. - Ja właśnie kocham cię pomimo twoich wad - mruknęłam ledwie słyszalnie  i spuściłam ponownie wzrok na swoje dłonie. Niestety nie potrwało to zbyt długo, gdyż poczułam na brodzie palec Harrego, który podniósł moją głowę bym spojrzała na niego.
-Co zrobisz jak cię pocałuję? - spytał.
-Oddam Ci- odpowiedziałam bez zawahania. Szybko zbliżył się do mnie i pocałował. Kiedy juz się od siebie oderwaliśmy oparł swoje czoło o moje, patrząc mi głęboko w oczy.
- Też Cię bardzo kocham - powiedział cicho delikatnie się uśmiechając. Przymknęłam oczy delektując się tą chwilą. Po chwili bez zastanowienia wtuliłam się w jego rozgrzany tors.
- Ślicznie pachniesz - mruknęłam zaciągając się jego perfumami. Ten tylko cicho zachichotał głaszcząc mnie po włosach.


~Louis~


Kiedy tylko Michalina poszła na górę ulotniłem się do Kevina czując, że się obudził. Nie myliłem się. Wchodząc do jego pokoiku zobaczyłem jak wymachuje rączkami i nóżkami mrucząc coś.
- A kto to się obudził? Chodź do tatusia - podszedłem do niego uśmiechnięty i wziąłem na ręce. - Głodni jesteśmy co? Już idziemy jeść - razem zeszliśmy do kuchni. Jedną ręką trzymałem Keva, natomiast drugą szykowałem mu mleko w butelce.
- Cześć chłopaki! - zawołał Harry wchodząc do kuchni.
- Co taki wesoły? Pogodzeni? - spytałem mieszając mleko.
- Tak- rzucił radośnie.- Kevin! Jaki ty jesteś już duży. Ojejku. Chodź do wujka - wyciągnął do niego ręce. Podałem mu malucha.
- Uważaj na główkę.
- Tak. Tak, wiem. Mogę go nakarmić? - w odpowiedzi wręczyłem mu butelkę.
- A gdzie Miśka?
- Poszła do Leny.
- Jak tam między wami? - poruszałem wymownie brwiami.
- Dobrze - uśmiechnął się pod nosem.
- Czyli...? Jesteście razem?
- Tak... chyba - dodał nieco ciszej.
- Chyba? Chłopie, naprawdę mam ci powiedzieć jak to zrobić? - zapytałem lekko podirytowany jego dziecinnym zachowaniem. - Po prostu o tym pogadajcie, tyle. Myślę, że dla niej też to będzie prostsze niż to całe domyślanie się.
- Tylko, że my już rozmawialiśmy. Tylko w sumie nie padły słowa czy jesteśmy parą czy nie. Powiedzieliśmy sobie, co do siebie czujemy. Mam się jej zapytać jak dzieciak w przedszkolu 'Hej, Michalina, chcesz ze mną chodzić? Ale nie po bułki do sklepu, tylko tak wiesz, chce żebyś była moją dziewczyną!' - zaśmiałem się.
- No właśnie tak. Pamiętaj Kev, w sprawach sercowych zawsze idź do taty, bo wujek Harry to się na tym nie zna - powiedziałem nadal rozbawiony do synka. Styles tylko prychnął.


~Miśka~


- Cześć Lena- przywitałam się z przyjaciółką siadając obok niej. - Wiesz co... od samego początku miałaś rację co do Harrego, ale nie chcę Ci o nim opowiadać. Chyba najpierw muszę to obgadać sama z sobą. Chciałabym Cię przeprosić. Za to, że cię nie odwiedzałam. Jestem okropną przyjaciółką - zatrzymałam się.- To, że milczysz tylko to potwierdza. Przepraszam.
Poprawiłam jej kosmyk na czole.
- Ale już wszystko sobie poukładałam, wiesz? - ciągnęłam. - Zrezygnowałam z tej grupy z dziewczynami z Polski. Nie dawałam już sobie psychicznie rady. One robiły wszystko by tylko mnie pogrążyć, ale mówi się trudno. Zamknęłam ten rozdział w moim życiu, nie chcę do tego wracać.
Na chwilę zamilkłam. Patrzyłam na nić dobre kilkanaście minut w całkowitej ciszy.
- Chciałabym byś się obudziła. Twoja rodzica Cię potrzebuje. Ja cie potrzebuje. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak Lou się stara by jakoś złączyć koniec z końcem.
Rozejrzałam się po pokoju.
- Osobiście uważam, że te ściany powinny być przemalowane na zielono. Ten błętik nie pasuje do tych mebli - ponownie spojrzałam na przyjaciółkę.
Nagle poczułam ucisk jej ręki. Gwałtownie drgnęłam. Zobaczyłam, że rozsuwają się jej powieki. "To nie możliwe!" - pomyślałam.
- Lena? - spytałam zaciekawiona. - No śmiało, otwórz oczy.
Dziewczyna przewróciła twarz na lewy bok, spojrzała na mnie. Uśmiechnęłam się szeroko, ona odpowiedziała mi uśmiechem, ale nieco słabszym.
- Louis! - zawołałam - Chodź szybko!




________________________________
Hej wszystkim!
Tak, to jest ten moment na który wszyscy czekali i prosili :) Jak wam się podoba?
A jak tam wasze wakacje? Jakieś plany? Wyjazdy?
Pozdrawiam
Jultek ♥

sobota, 28 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 18


~LOUIS~

MISIĄC PÓŹNIEJ


Ojcostwo to masakra. A samotne, to już w ogóle koszmar! Już chyba wole być na dwóch trasach jednocześnie. Ale no. Narzekać nie mogę. Kevin jeszcze ani razu nie widział u mnie smutku, czy grymasu. Tak ma pozostać. Jak dobrze, że nareszcie usnął. Ostatnio jest bardzo niespokojny.
Wyszedłem spod prysznicu, ogoliłem się i opuściłem łazienkę. Zauważyłem, że w pokoju Leny pali się światło.
- Idź spać, już późno - uśmiechnąłem się słabo do mamy.
Kobieta nie odpowiedziała, tylko powoli wstała.
- Odpocznij. Jestem pewien, że jutro się obudzi - przytuliłem się do niej.
- Wczoraj mówiłeś to samo.
- Dzisiaj jest jutrem tylko dla dnia wczorajszego - uśmiechnąłem się.
- Dobrze, że przynajmniej ty jakoś się pozbierałeś i podtrzymujesz wszystkich na duchu- przytuliła mnie mocniej. " Tak. Pozbierałem się" - skomentowałem ironicznie w myślach.
- Mały śpi?
- Tak. Miejmy nadzieje, że nie obudzi się przynajmniej do szóstej
- Dobranoc - szepnęła i poszła do swojego pokoju.
Jak to dobrze, że nie jestem tutaj sam z Kevinem. Sama obecność mojej matki bardzo mi pomaga. Daje mi świadomość, że muszę dawać sobie radę, że nie mogę zostawić małego i pójść się upić. Umacnia mnie.
Położyłem się twarzą do pustej połówki łóżka. Jak zawsze wyobraziłem sobie, że Lena leży tuż obok. 
Około pierwszej obudził mnie płacz Kevina. Maluch przyzwyczaił mnie już do nocnego wstawania. Spałem tak płytko, że wystarczył jeden jego grymas, a już się podnosiłem.
-Chodź do mnie Potworku  - wziąłem go na ręce, troszkę się uspokoił - Już. Cichutko, bo obudzisz babcie. - Zacząłem go powoli bujać. - A może pójdziesz spać do tatusia, co?
"Głupie pytanie. Dziecko powinno spać u siebie"- jakby usłyszałem głos mamy. Rozejrzałem się po pokoju. Nikogo nie było.
- Synku, złamiemy dziś zasady - uśmiechnąłem się do maluszka, który z zaciekawieniem patrzył na mnie swoimi wielkimi, brązowymi oczami.
- U tatusia będziesz spał spokojnie- szepnąłem wchodząc do sypialni. rozłożyłem ulubiony kocyk Kevina obok swojej poduszki. Ułożyłem go i delikatnie przykryłem siebie i synka. - Dobranoc Potworku - powiedziałem głaszcząc go po rączce.
Zamknął oczy. Po dłużej chwili usnął na dobre. Ja też.
- O mój Boże. Louis, zwariowałeś? - usłyszałem głos matki.
- Która godzina? -spytałem zaspanym głosem przecierając twarz.
- Za dziesięć dziewiąta. Czemu Kevin tu śpi? - zapytała podenerwowana.
Spojrzałem na mojego malucha. Wciąż słodko spał.
- Bo płakał w nocy, a jak widać śpiąc ze mną, nie obudził sie ani razu.
Kevin powoli otworzył oczka.
- Cześć Potworku - uśmiechnąłem się do niego, a on energicznie pomachał rączkami szczerząc się.- I nie płacze jak sie budzi- rzuciłem do mamy.
- Niech Ci będzie. Chodźcie na śniadanie.

~♥~

Właśnie bawiłem się z Kevinem gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Szybko zbiegłem na dół i je otworzyłem.
- Cześć stary. Mogę wejść? Liam gotuje dla Dan obiad, prosił byśmy im nie przeszkadzali.- Zaczął Harry, zanim cokolwiek powiedziałem.
- Jasne, wchodź - odsunąłem mu się by mógł przejść. - Napijesz cię czegoś? Wody?
- A masz coś mocniejszego?
- Coś się stało?
- Muszę pogadać z Miśką. Tylko nie mam bladego pojęcia co jej powiedzieć. Zachowałem się jak dupek... znowu.
- Siadaj- wskazałem mu miejsce na kanapie.- Opowiadaj co się stało.
- Odeszła z grupy, a ja zamiast cieszyć się jej szczęściem to myślałem tylko o sobie - wydukał bez większych emocji.
- Jak to odeszła z grupy? Naszej grupy? - zdziwiłem się. Harry lekko kiwnął głową. - To z kim ty teraz będziesz tańczył?
- Tam samo zareagowałem i zacząłem mieć do niej pretensje.
- Ouu stary. Złe podejście.
- Wiem... żałuje - westchnął. - Mógłbym wsiąść prysznic i trochę się zdrzemnąć na górze? Padam z sił. A nie chciałem siedzieć w domu. No wiesz Miśka...
- Jasne.

~♥~

Harry chyba właśnie wychodził spod prysznica, gdy wsunąłem się do pokoju Leny.
- Cześć Skarbie - ucałowałem brunetkę we włosy i usiadłem na krześle obok. Pierwszy raz od dłuższego czasu mogłem spokojnie 'porozmawiać' z Leną. Sam na sam. Pierwszy raz mogę pokazać, że jestem cholernie słaby. Pierwszy raz. Kevin razem z moją mamą wyszli na spacer. - Kev ostatnio strasznie rozrabia, wiesz? Ciągle płacze. Nie wiem co bym zrobił gdyby nie nasze mamy. Bardzo mi pomagają. Gdybyś tylko mogła zobaczyć jak nasz synek jest podobny do ciebie. Ma Twój uśmiech, wiesz? Najpiękniejszy uśmiech na świecie. Tęsknie za Tobą bardzo... Kiedy się obudzisz?
- Niedługo, zobaczysz... - momentalnie się odwróciłem słysząc damski głos za sobą. W drzwiach stała drobna blondynka. - Pukałam, ale musiałeś nie słyszeć. Cześć - uśmiechnęła się.
- Miśka, hej - wstałem i podszedłem do dziewczyny. - Chodź napijemy się herbaty - zaprosiłem ją gestem do salonu. Po drodze wszedłem do kuchnie i zrobiłem wspomniany wcześniej napój. - Jak tam żyjesz? Dawno się nie widzieliśmy - zagadałem siadając na sofie.
- Powoli... - zanurzyła swoje usta w gorącej cieczy.
- Jak tam z Harrym?
- Nie rozumiem - spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- No jak wam sie układa. Przepraszam, że tak wprost, ale nawet głupi by zauważył, że cos między wami jest. I znam już dość długo i wiem, że nie łatwo mu jest mówić o uczuciach.
- Tak, zauważyłam to... Tylko to wszystko nie jest takie proste jak się wydaje. Styles działa mi na nerwy. Uważa, że wszystko musi być tak, jak to on sobie wymyślił. Ja po prostu nie zniosę ciągłego rozkazywania mi. Denerwuje mnie jak ktoś chce mi układać życie. Przepraszam, że Ci o tym wszystkim mówię, ale... nie mam z kim pogadać. Dan wyjechała z Liamem, Lena śpi... Oprócz nich nie mam nikogo bliskiego - westchnęła.
- Przecież masz mnie, Nialla, Zayna, Pers... no i Harrego - złapałem ją za dłoń. - Zobaczysz wszystko się ułoży - uśmiechnąłem się pokrzepiająco.
- To ja Ciebie powinnam pocieszać - zaśmiała się.
- Styles jest na górze. Leć do niego i porozmawiajcie spokojnie. Wyjaśnijcie sobie wszystko. To naprawdę ułatwi wam życie - dziewczyna wyszeptała ciche 'dziękuję' i ruszyła na górę zostawiając mnie samego.

_________________________

Hejj...

PRZEPRASZAMY! Znowu z opóźnieniem... Niestety takie są skutki pisania ' na bieżąco'. Mam nadzieję, że nam wybaczycie :) Nareszcie są wakacje, jednak nie wiem czy to sprawi czy  rozdział będzie szybciej. Niestety nie chodzi tutaj o czas tylko o wenę... No nic... Nie zanudzam wam już bardziej :) Miłego odpoczynku ♥

Hanikkkk :)



środa, 11 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 17


Nie sądziłam, że kiedykolwiek zdam sobie sprawę, że coś jest w stanie przerosnąć moje możliwości
~Pamiętnik M.

Weszłam do Sali przed poranną próbą. Nasza trenerka i choreograf rozmawiali, a dziewczyny się rozciągały.
- Dzień dobry – przywitałam się.
- Jak zawsze pięć minut po czasie – rzucił uśmiechem choreograf.
- Rozgrzej się – powiedziała trenerka.
- Ja właśnie w tej sprawie. Chciałabym zrezygnować. Nie daję rady – oznajmiłam spokojnie.
- Jak to?! – oburzyła się.
- Chcę poświęcić się w stu procentach w mojej nowej grupie. Próbowałam to połączyć, ale nie wyrabiałam.
- A co z choreografią? Przecież masz duet z Harrym!
- Jest wiele dziewczyn, które mogą z nim zatańczyć – odparłam spokojnie zgodnie z prawdą.
- Musisz podpisać papiery. Zapraszam – Alex zaprowadził mnie na zaplecze gdzie złożyłam podpis. – Miło mi się z Tobą pracowało. Mam nadzieję, że jeszcze będziemy mieli okazję współpracować.
- Ja też. Dziękuję za wszystko – uśmiechnęłam się i pożegnałam . Wychodzą, cała w skowronkach, wybrałam numer do Stylesa. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Harry? Masz chwilkę?

~Harry~

Zaparkowałem niedaleko kawiarni, gdzie byłem umówiony z Miśką. Blondynka już na mnie czekała. Gdy tylko mnie zauważyła jeszcze szerzej się uśmiechnęła i pomachała do mnie. Na kilometr można było od niej wyczuć pozytywną energię.
- Cześć – ucałowałem ją w policzek, kiedy tylko podszedłem do stolika.
- Hej. Zamówiłam już dla nas napoleonki i kawę. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
- Nie spokojnie. Co ty taka uradowana? Coś się stało? – spytałem zaciekawiony.
- Podjęłam jedną z najlepszych życiowych decyzji. Aczkolwiek, Tobie może się nie spodobać… - dodała już ciszej.
- Pamiętaj jednak, że najlepszym co cię spotkało w życiu to ja – wyszczerzyłem się.
- Tak Se wmawiaj, Styles.
- Mów o co chodzi.
- Zrezygnowałam z grupy tanecznej. Nie wyrabiałam w dwóch na raz. Zadzwoniłam do Ciebie zaraz po podpisaniu rezygnacji.
- Ale czemu? Przecież miałyście nagrywać teledysk… Nie rozumiem.
- Źle mnie zrozumiałeś… Zrezygnowałam z grupy współpracującej z One Direction… - powiedziała niepewnie. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem, a kelner przyniósł nasze zamówienie.
- Jak to?! Chcesz mnie tak po prostu zostawić?! A trasa? A ‘Half a Herat? To nic dla ciebie nie znaczy?
- Harry, męczyłam się w tej grupie. Zrozum… Jeśli chodzi o układ, to jest wiele dziewczyn, które mogą i chcą z Tobą zatańczyć.
- Ale ja nie chce z nimi! Może to ty nie chcesz ze mną tańczyć? – byłem coraz bardziej zły.
- Chcę! – zaprzeczyła szybko. – Naprawdę, ale nie daję rady pogodzić tego wszystkiego ze sobą. Po za tym te wszystkie docinki ze strony dziewczyn. Nie wytrzymywałam już. Czułam się tam obco.
- Do tej pory ci to nie przeszkadzało! Mogłaś mi przynajmniej wcześniej powiedzieć!
- Wiesz co? Myślałam, że się przyjaźnimy. Myślałam, że zrozumiesz i mnie weprzesz. Widocznie byłam w wielkim błędzie. Wiesz dlaczego? Bo przyjaciołom zależy na wzajemnym szczęściu! Ale oczywiście ty masz w dupie to, że jestem wyzywana od suk przez moje ‘koleżanki’ z zespołu. Nie wiesz jak to jest się codziennie dowiadywać, że jest się dziwką, która robi karierę przez łóżko – wstała. – Świat nie kręci się wokół Harrego Stylesa. Ale widocznie to za dużo informacji dla Twojego zasranej, gwiazdorskiej główki.
Milczałem. Zatkało mnie. Miśka parsknęła jeszcze coś po polsku i szybko odeszła nie obracając się za siebie. 

~~

Wyszedłem ze studia jeszcze bardziej wściekły niż gdy do niego wszedłem. Dlaczego? Dochodzi 22. Cały dzień prób. Do tego jeszcze Alex do ‘Half a heart’ przydzielił mi Rudą. No lepiej to kurwa być nie może! Nasza współpraca to jedna wielka porażka! Nie potrafię z nią tańczyć, to dla mnie zbyt trudne. Cały czas mam przed oczami Michalinę. 
"-Skup się Harry. Wreszcie dostałeś najlepszy model tancerki. Nie schrzań tego - dogryzała Kaśka.
-Proszę cie - westchnąłem - rób co masz robić i nie zmuszaj mnie bym musiał z tobą rozmawiał. 
- Nigdy nie zrozumiem co te faneczki w tobie widzą - parsknęła. 
- Nigdy nie zrozumiem za jakie grzechy musze z tobą współpracować."
Analizowałem przebieg dzisiejszego dnia wsiadając do samochodu. Nagle dotarł do mnie fakt, że przecież Miśka mogła zrobić sobie krzywdę. Mogła uciec z naszego domu. Mogła już nigdy więcej nie zechcieć ze mną rozmawiać. Uderzyłem czołem o kierownicę. Nie myśląc więcej ruszyłem szybko w stronę najbliższej kwiaciarni. 


~♥~

Wbiegłem do domu.
- Gdzie Miśka ?- zapytałem zdyszany Nialla, Liama i Zayna, który oglądali jakiś film akcji. 
- Nam też miło cie widzieć! - zawołał blondyn.
- Tak, tak. Cześć. A teraz do rzeczy. 
- Nie chciała oglądać z nami filmu - zagrymasił Niall. Ludzie trzymajcie mnie!
- Przed chwilą była w kuchni. Zrobiła sobie kanapki i poszła na górę. Mówiła, że woli poczytać - odpowiedział wreszcie Zayn. 
- A czy... - zatrzymałem się - Mówiła coś więcej? 
- Piliśmy szampana, by uczcić jej decyzje o odejściu. Fajnie, że wreszcie odpocznie od tych dziewuch, nie sądzisz? - rzucił z ironią Liam, jakby doskonale wiedział o co chodzi. 
- Tak ... - rzuciłem i pobiegłem do jej pokoju. 
Delikatnie uchyliłem drzwi. W jej pokoju panował półmrok, paliła się jedynie wysoka lampka, a dziewczyna siedziała na fotelu tyłem do drzwi. Zapukałem.
- Mogę? 
- Nie, daj mi spokój - rzuciła nie odwracając się. 
- Miśka przepraszam. Naprawdę przepraszam.Nawet nie zdajesz sobie strawy jak teraz żałuję. Bez Ciebie muszę tańczyć z Rudą. Ona jest okropna! Naprawdę przykro mi, że musiałaś z nią mieszkać. - zaczęłam powoli się do niej zbliżać. - Rozumiem, że możesz nie chceć ze mną rozmawiać...
- To skoro rozumiesz, to dlaczego jeszcze tu jesteś ? - wtrąciła mi w pół zdania. 
- Miśka... Ja... - zacząłem się jąkać a ona spokojnie wstała i pierwszy raz na mnie spojrzała. 
- Och... kupiłeś mi kwiatki. No tak, chwasty wszystko naprawią. - rzuciła z ironią. 
Westchnąłem.
- Wiem, że nic mnie nie tłumaczy, ale chce byś wiedziała, że naprawdę chce byś była szczęśliwa. Tylko jestem egoistą, za to Cię szczerze przepraszam - patrzyła na mnie pustym spojrzeniem nie odzywając się.-Wiem, że bukietem róż Cie nie przekupię. Nie chcę Cię przekupić, chce tylko przeprosić - położyłem bukiet na komodzie. - Nie będę Ci zabierał więcej czasu. Naprawdę bardzo mi na Tobie zależy i chcę byś była szczęśliwa - powtórzyłem i powoli się wycofałem. Nie zatrzymała mnie.


______________________________________________
Cześć Misiaki! 
Przepraszamy, ale zgubiłyśmy kalendarz i ostatnio mamy drobne problemy z dodawaniem rozdziałów w piątki. Świat zwariował XD hahaha
Co sądzicie? Różowo być nie może XD 

Czujecie już wakacje? Ja już prawie. Brakuje mi tylko dłuuugiego spania ^^

Całuję
Julka ♥

piątek, 30 maja 2014

ROZDZIAŁ 16


~Louis~

Minął tydzień od narodzin Kevina i zaśnięcia Leny. Najgorsze 7 dni mojego życia.
Podpisałem papiery pozwalające wypisać mojego małego synka ze szpitala. Już wszystko z nim w porządku, więc lekarze pozwolili zabrać go do domu. Dostałem listę odpowiednich leków i odpowiednim mlekiem dla wcześniaków.
- Jedziemy do domku Kevinku. Musimy przygotować wszystko dla ciebie i mamusi. Pomożesz mi przystojniaku? - delikatnie musnąłem palcem czubek jego nosa i umocowałem jego leżankę w samochodzie. Uśmiechnąłem się do malca przez łzy.
Lena czytała od groma książek o wychowaniu i pierwszych latach dzieci. Wiedziałem tylko tyle, że powinienem zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa i nie pokazywać negatywnych emocji.
Jadąc do domu myślałem o wczorajszym przyjeździe matki.

Dzień jak co dzień. Siedziałem przy Lenie. Lekarz poinformował mnie, że z Kevinem wszystko w porządku, że mogę go zabrać do domu. Tylko, że ja nie mam domu, bez Leny to tylko kilka ścian. "Musisz sobie dać radę. Będziesz dobrym ojcem"- powtarzałem w myślach. Nagle poczułem czyjąś rękę na ramieniu.
- Louis? - odwróciłem się słysząc znajomy, ciepły głos.
- Mamo! - rzuciłem się w jej objęcia. - Dobrze Cie widzieć!
- Czemu nic mi nie powiedziałeś? Nie odbierasz telefonów. Przyjechałabym wcześniej jakbym wiedziała.
- Przepraszam...
- Jak się trzymasz?
- Tak jak widać - rozłożyłem ręce.- Chodź za mną - ruszyliśmy do sali z leżanką w której spał Kevin.
Kobieta zakryła usta na widok malucha.
- Jest śliczny - powiedziała.- Podobny do ciebie.
- Jutro zabieram go do domu - uśmiechnąłem się blado.
- Może już zapomniałeś, że twoja mama zawsze myśli o dwa kroki do przodu, ale rozmawiałam z lekarzem. Lena nie musi leżeć w szpitalu. Można ją zabrać do domu, jeśli tylko będzie miała odpowiedni sprzęt, posłanie i regularną opiekę pielęgniarki - zaniemówiłem.- Mając ją blisko będzie nam łatwiej zająć się Kevinem.
- Nam?
- Przyda ci się moja pomoc, wprowadzam się do ciebie dokupi wszystko się nie ułoży.
- Kocham Cię! - przytuliłem się do niej. Normalnie zdenerwowałbym się, że podejmuje jakąkolwiek decyzje bez mojej zgody, ale nie teraz. Miała racje, nie poradziłbym sobie całkiem sam.

~♥~

Wszedłem do domu. Nikogo nie było.
- Popatrz Kevinku, tutaj mieszkał tatuś i mamusia z przyjaciółmi, wiesz? Bo ja jestem piosenkarzem i będę ci teraz codziennie śpiewał na dobranoc, co ty na to? - uśmiechnąłem się do malucha nie licząc na reakcję z jego strony. - A teraz pójdziemy się spakować, bo będziemy mieszkać w nowym domku. Cieszysz się?
  Wszedłem schodami na górę nadal mówiąc do chłopca. W naszej sypialni zupełnie nic się nie zmieniło. Położyłem go na łóżku, po czym wyjąłem walizki i zacząłem pakować do nich najważniejsze rzeczy. Zatrzymałem się na chwilę przy zdjęciu, które stało na komodzie. Byłem na nim razem z Leną. To było po wygranym castingu Leny do jej pierwszej reklamy. Szczęśliwi, zakochani, niepokonani... Łzy mimowolnie napłynęły mi do oczu i niespodziewanie wypuściłem ramkę z rąk. Szkło rozsypało się po podłodze robiąc przy tym dużo hałasu. Kevin przestraszył się i zaczął płakać.
- Już cichutko, przepraszam - podbiegłem do niego i wziąłem na ręce, delikatnie kołysząc. - Nic się nie stało. Tata jest po prostu idiotą - głaskałem go delikatnie po główce co jakiś czas całując go w nią.
- Louis? - w drzwiach stanął Niall.
- Myślałem, że nikogo nie ma - mruknąłem.
- Spałem. Coś się stało? Hej Kev, nie płacz - posmyrał go delikatnie po brzuszku. - Mogę?
- Jasne - podałem mu malucha, a ten się uspokoił. - Co ty tak właściwie robisz? - wskazał głową na rozłożone walizki.
- Pakuję się - wzruszyłem się i wróciłem do przerwanego zajęcia.
- Po cholerę?!
- Słownictwo! - skarciłem go wzrokiem.
- Sorki... A więc?
- Mówiłem wam przecież, że jak Lena urodzi to się wyprowadzamy.
- Tylko, że nie uważasz, że sytuacja się trochę skomplikowała. Sorry Lou, ale jak ty sobie to wyobrażasz? Powiedzmy sobie szczerze nie dasz sobie rady sam. Nie masz doświadczenia.
- Mama przyjechała do Londynu. Pomoże mi. Nie chcę wam siedzieć na głowie. Macie swoje życie i swoje problemy, nie potrzebne wam jeszcze moje.
- Nie no zaraz nie wytrzymam - na jego twarzy widziałem rosnącą wściekłość. - Tomlinson jesteśmy przyjaciółmi! Jakie siedzieć na głowie? Jesteśmy jak bracia!
- Tak będzie mi łatwiej, zrozum...
- Ech... A jak się trzymasz?
- Tak jak widać. Kiepsko, ale daję radę - wzruszyłem ramionami. - Jakbyś mógł przekazać Paulowi, że potrzebuję urlop... Nie wiem ile. Na razie niech będzie ojcowski, później się zobaczy.
- A co z trasą? Co powiesz fanom?
- Dacie radę beze mnie. Nie każ mi wybierać, proszę. Wiesz, że kocham ich jak rodzinę, ale Kevin i Lena są ważniejsi. Nie zostawię małego samego wiedząc, że Lena jest w śpiączce. A na życie w trasie jest zdecydowanie za mały…
- Rozumiem. Jesteśmy z Tobą, stary.

~♥~

Męczy mnie hipokryzja relacji z Harrym. Niby jesteśmy przyjaciółmi, a zachowujemy się jak para. Tylko on trzyma mnie w tej grupie tanecznej. Gdyby nie ten układ do ‘Half a heart’ już dawno bym zrezygnowała. Z grupą Danielle niedługo zaczniemy się przygotowywać do następnego teledysku. Znowu ta sama bieganina, wyjazdy. Za miesiąc trasa chłopaków, na którą też mam jechać… To wszystko mnie przerasta. Ciekawe czy Harry zachowywałby się tak samo w stosunku do mnie gdyby nie ten porąbany układ taneczny. 5:45 Ech… kolejna zarwana nocka. Zaczyna mnie męczyć ta moja bezsenność. Spróbuję jeszcze zasnąć. Umówiłam się dzisiaj z Dan na śniadanie. Muszę wreszcie się komuś zwierzyć…

~Pamiętnik M.

~♥~

- Dani! – pomachałam do dziewczyny przy drzwiach. Uśmiechnęła się do mnie o podeszła do stolika. – wyglądasz kwitnąco!
- Tak się czuję!  - wyszczerzyła się jeszcze bardziej i wyciągnęła do mnie swoją zgrabną dłoń. Ujrzałam na niej pierścionek z diamentem. Piękny i skromny. Idealny dla Peazer.
- Kiedy? – niedowierzałam.
- Wczoraj wieczorem. Poszliśmy na kolację. Payne strasznie się denerwował, nie był sobą. Później powiedział mi, że sytuacja Leny i Louisa uświadomiła mu, że życie jest zbyt kruche i za długo już z tym zwlekał. Następnie uklęknął przede mną i wypowiedział to magiczne zdanie. Zwierzył mi się, że nosił ten pierścionek przy sobie dwa lata. Bał się, że się nie zgodzę – zachichotała.
- Tak się cieszę!
- Dobra, koniec tego – nagle spoważniała. – Mów co się dzieje. Widzę, że jesteś przygnębiona – złapała mnie za rękę.
- Harry… - westchnęłam. Opowiedziałam jej o naszym ostatnim treningu bokserskim, pocałunku. – No i teraz niby zachowujemy się jak para, ale jesteśmy przyjaciółmi. Nie wiem co o tym myśleć. Boję się, że on się tak zachowuję ze względu na zespół. Wiesz ten nasz układ i w ogóle… Najchętniej rzuciłabym to wszystko w cholerę.
- Porozmawiaj z nim szczerze. Znam go już dość długo. Jest inteligentny, ale powiedzmy sobie szczerze, to nadal jest samiec. Myśli, że jesteście parą. Nie wpadnie na to, że dla Ciebie jest to bardziej skomplikowane. Jeśli uświadomisz go o swoich wątpliwościach wszystko się wyjaśni i będzie dobrze, zobaczysz – uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Może masz rację…
- Pewnie, że mam. A teraz chodź coś zamówimy. Umieram z głodu! – zaśmiała się i poprosiła kelnera.

__________________________________
SIemakooo !

Jak taam żyjecie? Jak ocenki? Heh... Nie wiem jak wy ale ja nie mogę uwierzyć, że już za miesiąc wakacje ♥
Wesołego dnia dziecka w niedziele ♥

Hanikkk :)

sobota, 24 maja 2014

ROZDZIAŁ 15


~Harry~

Po pewnym czasie Michalina zaczęła robić wszystko perfekcyjnie. Nie mogłem oderwać od niej oczu! Te pełne gracji ruchy, subtelne spojrzenia i idealnie umięśnione ciało. Już wiem czemu mi to przy niej nie wychodzi! Jakby zahipnotyzowała mnie tym swoim wdziękiem!
Po skończonej próbie poszliśmy zmęczeni do wspólnej szatni. Sięgnęliśmy po butelki z wodą.
- A gdybym tak Cie oblał?
- To byłabym na Ciebie zła i mokra- skwitowała spokojnie, biorąc kolejnego łyka.
- Zaryzykuje- rzuciłem dość pewnie i w tym samym momencie przechyliłem jej butelkę.
- Harry! Idioto! - wrzasnęła i oblała mnie resztą wody.
- Ej! To miało działaś w jedną stronę!- zaśmiała się widząc jaki jestem mokry.- Ja Ci dam! - podniosłem ją.
Odruchowo zaczęła się szarpać i wołać bym podstawił ją na ziemi.
- I co teraz zrobisz Ślicznotko? - rzuciłem przypierając ją do ściany śmiejąc się szyderczo. Blondynka śmiała się wierzgając na wszystkie strony by się uwolnić.
Nagle otworzyły się drzwi i stanęły w nich prawie wszystkie dziewczyny z grupy.
- Patrzcie, już nawet publicznie się migdalą - rzuciła z pogardą Ruda.
Szybko postawiłam Miśke. Zarumieniła się i speszyła.
- Zazdrościsz? - odpowiedziałem podobnym tonem.
- Widząc jaki masz fatalny gust raczej nie mam czego.
- Przepraszam, co? - spojrzałem na nią jak na idiotkę. - Nie dorastasz Michalinie do pięt! I niestety nic z tym nie zrobisz, bo ryja nie zmienisz.
- O nie! - zapiszczała. - Najjaśniejszy Pan Styles mnie obraził! Co ja teraz zrobię! Może tak jak nasza kochana Misia wejdę do łóżka jakiejś rozpieszczonej gwiazdeczce i będzie mnie bronił?! Albo może pójdę się pociąć?! Tak! To jest to! Pójdę i się potnę, bo mamusia mi nie powiedziała, że świat nie jest kolorowy! O ja biedna! - ukryła twarz w dłoniach i udawała, że płacze. Zacisnąłem pięść ledwo co się powstrzymując. Nie uderzę kobiety! Nawet jeśli jest taką suką. Spojrzałem na blondynkę. Stała z szeroko otwartymi oczami, w których zbierały się łzy. Ta tylko na mnie spojrzała, rzuciła smutne spojrzenie i wybiegła z garderoby.
- Michalina! - krzyknąłem za nią, lecz już mnie nie usłyszała.
Z potrzeby rozładowania napięcia uderzyłem z całej siły pięścią w ścianę, wziąłem swoje rzeczy i ruszyłem w stronę wyjścia, nie zwracając uwagi na zdezorientowane dziewczyny. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon ruszyłem. Gotowało się we mnie. Jak ona mogła to powiedzieć? Niewiele myśląc pojechałem do domu w nadziei, że będzie tak Michalina. Gdy tylko stanąłem na podjeździe zobaczyłem dziewczynę otwierającą drzwi. Wysiadłem z samochodu i wszedłem do mieszkania.
– Miśka! – cisza. – Gdzie jesteś? – znowu nic.
Zacząłem się denerwować i pędem ruszyłem do jej pokoju mając złe przeczucia. Niestety nikogo tam nie zastałem. Nerwowo skierowałem się do łazienki. Szarpnąłem za drzwi. Zamknięte.
– Miśka otwórz! – krzyknąłem. Na nic. – Cholera, jeśli zaraz nie otworzysz, to wywarzę te zjebane drzwi! – waliłem z całej siły pięściami. Bałem się. – Dobra, liczę do trzech! Raz… Dwa… Trzy – i w tym momencie całym swoim ciałem naparłem na drewnianą powłokę w wyniku czego dostałem się do pomieszczenia.
 Koło wanny siedziała zapłakana dziewczyna z żyletką w drżącej dłoni. Na szczęście nie zrobiła jeszcze żadnego nacięcia.
– Skarbie! Obiecałaś mi coś – usiadłem obok, delikatnie wyjąłem metalowy przedmiot z jej dłoni odkładając go jak najdalej i przytuliłem dziewczynę do siebie.
Ta wybuchła płaczem. Powtórka z rozrywki… Pomyślałem. Ech… A już myślałem, że to za nami.
 – Kochanie, spójrz na mnie – podniosłem jej podbródek, by spojrzeć w te piękne oczy. – Jestem przy tobie, tak? Nie przejmuj się nimi. One ci po prostu zazdroszczą talentu, urody. Wszystkiego – wytarłem kciukami jej mokre policzki. – A teraz pójdziesz po jakiś dres i wygodne buty sportowe. Znam o wiele przyjemniejszy sposób na rozładowanie emocji i bólu – wstałem i wyciągnąłem do niej rękę, którą niepewnie chwyciła.

~Miśka~

Gotowa do wyjścia czekałam na dole na Harrego. Po chwili już wsiadaliśmy do jego samochodu.
- Gdzie my tak właściwie jedziemy? – spytałam nie za bardzo rozpoznając drogę.
- Niespodzianka – mrugnął do mnie. Cicho fuknęłam. Nie lubię niespodzianek! Po piętnastu minutach drogi byliśmy już na miejscu. – Madame – otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść. Wziął nasze torby i ruszyliśmy do budynku, który jak się okazało jest siłownią.
- Nie można było tak od razu? – mruknęłam bardziej do siebie niż do niego.
- Co tam mówisz? – uśmiechnął się. Widać humor mu się znacznie poprawił.
- Nic, nic…
- Zaczekaj tutaj chwilkę, jak kupię wejściówki – postawił obok mnie torby i ruszył do recepcji. Cały czas go obserwowałam. Zauważyłam, że chyba flirtuje z kobietą za ladą. Od razu poczułam się zazdrosna. No tak, przecież nie mogę nic dla niego znaczyć. Jestem tylko zwykłą dziewczyną z Polski. Po kilku długich minutach chłopak był z powrotem  obok mnie. Wstałam i razem ze swoją torbą ruszyłam w stronę wejścia na siłkę.
- Eghm! – odkaszlał Styles. – Nie w tą stronę. My idziemy tutaj – wskazał ręką na drzwi do sali treningowej nad drzwiami, której widniał wielki napis BOKS.
- Tak, tak. Bardzo śmieszne – mruknęłam.
- Tylko, że ja jestem śmiertelnie poważny. Poćwiczymy trochę. Wyżyjemy się. Nie ma nic lepszego niż przywalenie komuś, albo czemuś – znowu puścił mi oczko.
- Tylko jest mały problem, Kochaniutki – podeszłam do niego bliżej. – Ja nie jestem facetem. Nie jarają mnie bójki. Wolę pobiegać – uśmiechnęłam się słodko.
- Nie daj się prosić. Przynajmniej spróbuj. Jeśli się nie zrelaksujesz, to pójdziemy na bieżnie, ok? – zastanowiłam się chwilę. A co tam. Raz się żyje.
- Niech będzie – mruknęłam i weszłam do szatni. Po godzinnej rozgrzewce stałam razem ze Stylesem przed wielkim workiem treningowym. – Poddaję się – usiadłam zrezygnowana po nieudanych próbach pobicia tego czerwonego czegoś.
- Chodź pokarzę ci – pomógł mi wstać i stanął za mną tak, że nasze ciała się stykały. Pod wpływem jego dotyku poczułam przyjemny dreszcz. Delikatnie objął mnie chwytając za ręce. – Rozluźnij się – szepnął mi na ucho. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jestem cała napięta. Zgodnie z jego poleceniem rozluźniłam mięśnie. Po chwili razem z chłopakiem biłam worek. – Całkiem nieźle – szepnął zmysłowo i pocałował moją szyję. Odchyliłam głowę, dając mu znak, żeby nie przestawał. Pod wpływem chwili odwróciłam się do niego i delikatnie musnęłam jego usta.
- Dziękuję – szepnęłam. – Czuję się o wiele lepiej – przygryzłam wargę spoglądając w jego cudowne, zielone oczy. Jego wzrok spoczywał jednak raz na moich ustach, a raz na oczach. Po chwili pochylił się i znowu złączył nasze wargi. Pewnie oddałam pocałunek. Nie bardzo wiedząc co zrobić z rękami, które były w wielkich rękawicach, objęłam go delikatnie w tali.


~Harry~

 Przerwał nam dźwięk mojego dzwoniącego telefonu. Niechętnie oderwałem się od blondynki, uśmiechając się przepraszająco. Wyjąłem urządzenie i wcisnąłem zieloną słuchawkę.
- Tak?
- Harry? Tu Jay – usłyszałem głos mamy Tomlinsona. – Przepraszam, że Cię niepokoję, ale nie mogę się od wczoraj dodzwonić ani do Louisa, ani do Leny. Trochę się martwię, bo zawsze przynajmniej jedno odbierało.  Mógłbyś mi powiedzieć co się stało? – spytała błagalnym tonem.
- Lena urodziła. Masz wnuka.
- To wspaniale! – ucieszyła się. – Ale czy to nie za wcześnie? I co to ma za związek z tym, że nie odbierają telefonów? – spytała totalnie zdezorientowana.
- I tu właśnie zaczynają się schody… Lena po porodzie zapadła w śpiączkę farmakologiczną. Lou jest załamany. Nie odstępuje jej na krok. Do nikogo się nie odzywa. Rozmawia tylko z nią. Chociaż jest to raczej jego monolog.
- Boże – szepnęła. – A co z dzieckiem?
- Trzymają go w inkubatorze. Lou co jakiś czas idzie na kilkanaście minut popatrzeć na niego. Za kilka dni mają go wypisać.
- Dziękuję Harry, że mi powiedziałeś. A jeszcze mógłbyś mi powiedzieć, w którym szpitalu ona leży? – spytała na co podałem jej odpowiedni adres. – Jeszcze raz dziękuję, do zobaczenia – i się rozłączyła.


____________________________

Siemka!
Przepraszamy, że rozdział dodajemy z takim opóźnieniem. Mały przystuj weny i dużo szkolnych obowiązków związanych z poprawami to jedyne co nas tłumaczy. Przepraszamy! ♥
Zachęcamy do komentowania :)

Best wishes♥
Jultek ^^

piątek, 9 maja 2014

ROZDZIAŁ 14


~Miśka~

Atmosfera była bardzo napięta. Lou krążył po korytarzu i mamrocząc coś pod nosem wyrwał włosy z głowy. Niall, Liam i Zayn poszli na dół do kawiarni po kawę. Natomiast ja siedziałam wtulona w Harrego i płakałam.
- To wszystko moja wina - wtuliłam się mocniej w chłopaka.
- Ciii... Wszystko będzie dobrze - szeptał mi we włosy. Głupie słowa. Gdyby nie ja, Lena siedziałaby teraz na tapczanie przed telewizorem i oglądała jakieś głupie seriale. Ale nie oczywiście musiała przyjechać Michalina i zadręczać ją swoimi problemami. Po piętnastu minutach oczekiwania z sali wyszedł lekarz. Wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi.
- Doktorze? - spytał z nadzieją Tommo. Czułam jakby minęła wieczność zanim starszy mężczyzna w kitlu się odezwał.
- Sytuacja opanowana - kamień spałd mi z serca. - Niestety pojawiły się pewne komplikacje.
- Jak to? - znowu można było zauważyć strach w oczach.
- Organizm pacjentki jest bardzo osłabiony po porodzie w związku z czym pani Lena zapadła w śpiączkę farmakologiczną - powiedział to nadwyraz spokojnie.
- Kiedy ją wybudzicie?
- Niestety nie mamy na to wpływu. Wszystko zależy od pacjentki. Organizm musi się zregenerować, odzyskać siły.
- Ile to potrwa?
- Trudno mi powiedzieć. Niektórzy budzą się po tygodniu, miesiącu, roku, a niektórzy... - zawiesił głos, jakby bał się to powiedzieć. - wcale. Ale bądźmy dobrej myśli, panie Tomlinson - uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Czy możemy coś zrobić? - spytał Harry.
- Proszę dużo z nią rozmawiać. Może to brzmi śmiesznie, ale proszę mi wierzyć, czasami to pomaga. Niestety nie mogę nic państwu obiecać - już miał odchodzić, kiedy Lou znowu zabrał głos.
- A co z moim synem?
- Z dzieckiem wszystko w porządku. Zostało przeniesione do inkubatora i ma robione podstawowe badania. Ze względu na to, że jest wcześniakiem będzie musiał być przez tydzień góra dwa w szpitalu.
- Mogę go zobaczyć? - spytał z nadzieją.
- Jeśli tylko będzie to możliwe powiadomimy o tym Pana. Jak na razie może pan wejść do narzeczonej - uśmiechnął się pokrzepiająco i odszedł. Tomlinson szybko skierował się do sali gdzie leżała Lena. Postanowiliśmy dać im chwilę prywatności i usiedliśmy z powrotem na krzesłach.
- Trzeba powiadomić mamę Leny... - mruknęłam wtulona w Stylesa.
- Ja to zrobię. Tylko trochę później - chyba wiedział, że ja nie dam rady. Po chwili wrócili chłopcy z ciepłymi napojami.
- Gdzie Lou? Co z Leną? - spytał Liam, podając mi kawę. Grzecznie podziękowałam, a Styles zaczął przedstawiać im zaistniałą sytuację.

~Louis~

Wszedłem do sali i zobaczyłem ją leżącą na łóżku. Wyglądała jakby tylko spała. Jakby zaraz miała się obudzić, uśmiechnąć. Podszedłem do niej i delikatnie ucałowałem jej czoło.
- Cześć, Kochanie - usiadłem na krześle chwytając jej delikatną dłoń. - Obudź się. Mamy synka, jeszcze go nie widziałem. Robią mu teraz jakieś badania. Lena, Skarbie wstań. Proszę - zero reakcji. Boże, przecież ten cały doktor wyraźnie powiedział, że zapadła w spiączkę. Chyba dopiero teraz to do mnie dotarło, bo momentalnie rozpłakałem się jak dziecko. Gładziłem jej rekę i co chwila całowałem. - Nie rób mi tego, obudź się. Mam dla Ciebie prezent. Kupiłem dla nas dom. Mieliśmy się tam wprowadzić zaraz po tym jak urodzisz. To miał być nasz mały, prywatny kącik. Wszystko urządziłem. Powinno ci się spodobać. Perrie mi pomagała. No i trochę chłopaki. Lena, nie rób mi tego. Kocham Cię bardzo, proszę nie zostawiaj mnie - łzy kapały na białą pościel i jej kruche ciało.
Nie wiem ile już tu siedziałem. Godzinę dwie, może trzy? Usłyszałem ciche pukanie. Odwróciłem się i ujrzałem Loczka cicho wchodzącego do pomieszczenia.
- Lou, chodź zbieramy się. Nie obraź się ale wyglądasz okropnie. Jest już późno. Wrócimy do domu, weźmiesz prysznic, prześpisz się. Dobrze ci to zrobi. A jutro z samego rana przyjedziemy. Rozmawiałem z lekarzem. Jeśli tylko coś się zmieni zadzwoni.
- Nigdzie nie jadę - powiedziałem twardo z powrotem patrząc na 'śpiącą' brunetkę.
- Tommo - jęknął.
- Zostaw mnie - warknąłem. Usłyszałem westchnienie i skrzypienie drzwi. Wyszedł.

~Harry~

Wątpię by ktokolwiek spał dzisiejszej nocy spokojnie. Paul odwołał nam wywiad i gdyby nie fakt, że musimy z Miśką nadrobić zaległości związane z choreografią to pewnie przeleżałbym cały dzień w łóżku.
Paskudne uczucie. Przyjaciółka nie nawiązuję żadnego kontaktu z rzeczywistością, a najlepszy przyjaciel wypłakuję sobie oczy. Najgorsze w ty wszystkim jest to, że nie mogę z tym nic zrobić. Zszedłem na dół. Liam i Niall pili kawę.
- Hej - mruknąłem ziewając.
- Zrobiłem śniadanie. Chcesz to jedz - powiedział Niall wskazując w stronę kuchni.
- Korzystaj z okazji. Szybko może się to nie powtórzyć. Horan robiący śniadanie to rzadkość - zaśmiał się ponuro Liam i dostał od Irlandczyka po głowie.
- Że wam się jeszcze żarty trzymają - mruknąłem kąśliwie.
- Harry, dobrze wiesz, że również martwimy się o Lenę i Lou. To też nasi przyjaciele. Ale zachowujemy się jakby co najmniej umarła. Niedługo się obudzi i wszystko wróci do normy - podszedł do mnie i poklepał mnie po plecach.
- Sorry, przesadziłem. To przez to, że nie mogłem spać. Nie chciałem - przetarłem twarz dłońmi, ciężko wzdychając. Chłopcy uśmiechnęli się tylko pokrzepiająco. Chwilę później do kuchni zeszła Miśka. Wyglądała nawet gorzej ode mnie. Podkrążone i czerwone oczy od płaczu, rozciągnięty podkoszulek i włosy odstające na wszystkie możliwe strony. Na twarzy malował się smutek i poczucie winy.
- Cześć - mruknęła.
- Jak się czujesz? - przytuliłem ją mocno, głaszcząc po włosach.
- Okropnie - powiedziała w moją koszulkę i poczułem, że robi się mokra od łez dziewczyny.
- Ej, nie płacz - uniosłem jej głowę i odgarniając włosy wytarłem wilgotne policzki a następnie ucałowałem w czoło.
- Wujek Horan serwuje dzisiaj tosty z nutellą i pyszną kawę. Siadajcie zaraz wam naszykuję - tak jak prosił, tak też zrobiliśmy. Po chwili przed nami stały pełne talerze.
- Najedz się, musisz mieć dużo siły. Przed nami ciężki dzień - zachęciłem ją, widząc, że krzywo patrzy na jedzenie. - Proszę, zrób to dla mnie - ostatecznie chwyciła pierwszego tosta i ugryzła. Po piętnastu minutach siedzieliśmy już w samochodzie z zapakowanym śniadaniem dla Tomlinsona i rzeczami na zmianę.

~♥~

Weszliśmy do sali. Z jednej strony łóżka siedziała jej mama, natomiast z drugiej Lou. Miałem wrażenie, że odkąd zostawiłem go wczoraj wieczorem tutaj nie ruszył się nawet o milimetr. Oboje milczeli.
- Dzień dobry - przywitaliśmy się, a kobieta tylko lekko się uśmiechnęła. Od razu było widać, że się martwi. Miśka natychmiast podeszła do przyjaciółki.
- Cześć Lena - powiedziała łamiącym głosem. - Przepraszam - ucałowała ją w czoło. Podszedłem do niego kładąc rękę na ramieniu. Zero reakcji.
- Przyniosłem ci coś na zmianę. Powinieneś się odświeżyć. Mamy też śniadanie. Tosty z nutellą, twoje ulubione. I kawę. Tej z automatu na dole nie da się pić – znowu cisza. Westchnąłem ciężko i spojrzałem na kobietę obok.
- Jak przyszłam, tylko na mnie spojrzał. Zareagował tylko jak poprosiłam, by pokazał mi wnuka – szepnęła.
- Proszę niech się pani częstuje. Starczy dla wszystkich – podała kobiecie termos i tosty.
- Lou, pokażesz mi mojego chrześniaka – zapytałem licząc na jakąś reakcje. Bez słowa wstał i skierował się w stronę drzwi. Podążałem za nim. Podczas drogi nic się nie odezwał ani słowem. Dopiero kiedy znaleźliśmy się przed wielką szybą z widokiem na inkubator z noworodkami.
- Pierwszy z prawej – wpatrywał się w niego. Mimo iż cieszył się z potomka, czuł też ogromy ból. Spojrzałem na malca. – Lekarze stwierdzili, że miał bardzo dużo szczęścia. Za kilka dni go wypiszą.
- A jak będzie miał na imię?
- Kevin… Tak jak chciała Lena – dodał po chwili ciszy i znów z jego oczu popłynęły łzy.
- Chodź do mnie, Stary – przytuliłem go mocno. – Zanim się obejrzysz Lena się obudzi i stworzycie cudowną rodzinę – poklepałem go po plecach.

~Miśka~

- Co to ma być?! Skupcie się! – nie pierwszy raz już dzisiaj wydarł się na nas choreograf. – Harry, robisz trzy kroki do przodu, po czym odwracasz się do Miśki. Tego nie można spieprzyć! Michalina, jesteś strasznie rozkojarzona! Rozumiem, problemy osobiste, ale do cholery udowodnij, że jesteś profesjonalistką i potrafisz oddzielić życie prywatne od pracy! Jeszcze raz! -  
 Starałam się jak mogłam, by udowodnić, że potrafię. Tylko to nie jest takie proste. W pewnym momencie pomyślałam, żeby sobie odpuścić, ulżyć. Jednak, gdy tylko spojrzałam na Harrego, wiedziałam, że bym go zraniła zbyt mocno i wszystkie myśli związane z żyletką poszły w niepamięć.

________________________________________

Hejj ;)


Jak się macie? Wy też zaczęliście w szkole okres popraw? U nas jakaś masakra...
Jak wam się rozdział podoba?
Trochę szkoda, że mało komentarzy ;c Mam nadzieję, że to nie jest spowodowane utratą czytelników przez nasz mały 'urlop'?

Całuję Hanikkk ♥

piątek, 2 maja 2014

ROZDZIAŁ 13

~Harry~

Podczas drogi rozmowa cały czas nam się ciągnęła. Doszedłem do wniosku, że jej promienny uśmiech to najpiękniejsze co w życiu widziałem. Cały czas jednak myślałem jak zaproponować by z nami zamieszkała. Demi mówiła, że nie powinienem jej stawiać przed faktem dokonanym i po prostu ją podwieź pod nasz dom. Zniszczyła mój tok myślenia.
Zatrzymałem się pod jej domem. Zza okna chyba wyglądała Ruda.
- Miśka... - zacząłem zanim odpięła pasy.
- Hmmm? - zwróciła się w moją stronę.
- Naprawdę chcesz z nią mieszkać? - wskazałem głową na dziewczynę, która bacznie nam się przyglądała popalając fajkę. - Wiem, że się z nią męczysz...
- Czy to ma jakieś znaczenie? Harry, nie stać mnie by wynajmować mieszkanie w Londynie samej. No chyba, że bym przestała jeść - ostatnie zdanie mruknęła pod nosem.
- Ale nikt ci nie każe wynajmować mieszkania i to jeszcze samej - wyszczerzyłem się.
 - Nie rozumiem do czego zmierzasz...
- Przecież możesz zamieszkać ze mną, znaczy z nami - poprawiłem się od razu.
- Nie - powiedziała twardo.
- Dlaczego?
- Ponieważ uważam, że to nie jest najlepszy pomysł, Harry. Lena zaraz urodzi. Będziecie mieli się kim zajmować. Po za tym nie potrzebuję niańki. Dam sobie radę.
- To jedyny powód? Miśka, nie bądź śmieszna. Zgódź się. Co ci szkodzi? Obiecuję, że będzie ci u nas lepiej niż z Rudą - westchnęła.
- Ale zaraz się zaczną plotki, że robię karierę przez twoje łóżko. Nie zniosę tego już dłużej...
- Są zazdrosne, a wiesz dlaczego? Bo to ty mi się podobasz a nie one. Bo to ty jesteś najpiękniejsza, a nie one. Bo to ty jesteś uzdolniona, a nie one. Tylko czekają, aż  pokażesz, że cię to boli, poddasz się. Udowodnij im wszystkim, a szczególnie Rudej, że masz w dupie ich zdanie.
- Ech... Niech Ci będzie. Tylko pozwoliłbyś mi spakować kilka rzeczy?

~♥~

Weszliśmy do naszego domu. Tak jak myślałem, nikogo nie było.
- Gdzie są wszyscy? - spytała blondynka.
- Lou z Leną w szkole rodzenia, Zayn z Perrie, a Liam z Niallem gdzieś się szlajają po mieście.
- Rozumiem... Zmęczona jestem, gdzie mogłabym się położyć?
- Chodź zaprowadzę Cię do twojego nowego królestwa - zabrałem torbę z ziemi i ruszyliśmy na górę. - Pierwsze drzwi na prawo! - krzyknąłem, a dziewczyna je otworzyła.
- Harry, do cholery, dlaczego tutaj są twoje rzeczy? - spojrzała na mnie wrogo. Wyminąłem ją w drzwiach i ustawiłem torbę obok łóżka.
- Spokojnie, Skarbie zmieścisz się. Nie zdążyłem posprzątać, ale zaraz to ogarnę - zacząłem zbierać ciuchy z podłogi.
- Styles, nie wkurzaj mnie - wysyczała przez zęby.
- No ale przecież łóżko jest duże, zmieścimy się - posłałem jej uśmiech numer pięć.
- Możesz mi kurwa powiedzieć gdzie mam spać?
- Chodź - złapałem ją za rękę, której nie zabrała. - Słodka jesteś jak się złościsz - szepnąłem jej na ucho. Ta tylko pokręciła głową. - To tutaj. Zrobię herbaty i coś do jedzenia, pewnie jesteś głodna - przytaknęła i zostawiłem ją samą. Zszedłem do kuchni, wstawiłem wodę w czajniku. Na stole leżały babeczki. Ech, pewnie Lenie znowu się nudziło - zaśmiałem się w duchu.


~Miśka~

Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i zeszłam na dół. W kuchni Harry nucił sobie pod nosem robiąc herbatę. Odchrząknęłam, zwracając na tym samym na siebie jego uwagę.
- O, właśnie miałem cię wołać, siadaj - tak jak prosił, tak zrobiłam. Chwilę później postawił na stole dwa kubki i talerz muffinek. Poczęstowałam się jedną.
- Pyszne! - zachwycałam się.
- Lenie zdecydowanie zbyt często się nudzi. Co dzień robi jakieś słodkości. Przez nią przytyłem! - odsłonił swój brzuch, robiąc przy tym przerażoną minę. Boże! Jaką on ma rzeźbę! Ech...
- Bez przesady, dobrze wyglądasz - uśmiechnęłam się.
- Za to ty nie bardzo.
- Dzięki, Styles - burknęłam oburzona.
- Mówię, co myślę. Za bardzo schudłaś ostatnio. Wyglądasz jak anorektyczka! Obiecuje ci, że będziesz zdecydowanie więcej jadła. Osobiście tego dopilnuję.
- Mhy... - mruknęłam. Chwilę później usłyszałam trzask otwieranego zamka i skrzypienie drzwi.
- Styles, jesteś! - krzyknał chyba Louis.
- W kuchni - tym razem wydarł się Harry. Do pomieszczenia weszła moja przyjaciółka z narzeczonym. Boże, jak ona cudownie wygląda.
- Lena! - rzuciłam się na nią uradowana. - Ciąża ci służy, wyglądasz BOSKO!
- Miśka, jak ja tęskniłam - równie mocno mnie obejmowała.
- Pamiętasz, że mamy wywiad za godzinę? - zwrócił się Tommo do Loczka.
- Daj mi pięć minut - rzucił i poszedł na górę.

~♥~

Po wyjściu chłopaków zrobiłam coś do picia i usiadłyśmy wygodnie w salonie.
- Opowiadaj, co tam u ciebie - zachęciłam brunetkę.
- Nic ciekawego. Nudzę się całymi dniami, nie mogę nawet posprzątać. Cud, że Lou nie zabronił mi jeszcze gotować. Zwariowałabym chyba - wywróciła oczami.
- Oj, przecież się martwi. To słodkie - uśmiechnełam się.
- Tak, ale tylko do czasu. Mów lepiej co tam u ciebie? Jak tam wyniki badań? W ogóle czemu wylądowałaś w szpitalu? Masz mi tutaj wszystko opowiedzieć dokładnie, jasne? - zaczęło się. Muszę powiedzieć prawdę. W końcu to Lena, wie kiedy kłamię. Zaczęłam wszystko od początku. Dosłownie. W trakcie mojej historii patrzyłam uważnie na twarz przyjaciółki. Widziałam na niej tak różne emocje: smutek, żal, złość, troska...
- Boże, dlaczego mi nic nie mówiłaś? Myślałam, że się przyjaźnimy! – czułam jak w moich oczach pojawiały się łzy. Lena płakała. Dopiero łzy w jej oczach uświadomiły mi jak bardzo ją zraniłam. To było jak nóż w plecy.
- Oczywiście, że się przyjaźnimy!
- Przyjaciółka nie ukrywa takich rzeczy! Dlaczego?! – łzy leciały ciurkiem po moich policzkach. Dobrze, że chłopcy byli na wywiadzie.
- Widziałam jaka byłaś szczęśliwa. Nie chciałam Cię martwić.
- To nie jest wytłumaczenie. Ałł! – krzyknęła nagle i się skuliła.
- Lena?! Boże co się dzieje?! – zaczęłam panikować.
- Wody mi odeszły  – niewiele myśląc zadzwoniłam po pogotowie. Powiedzieli, że za chwilę będą. Już miałam dzwonić do Louisa, gdy nagle drzwi do mieszkania się otworzyły.
- Kochanie, jesteśmy! – usłyszałam głos uradowanego Tomlinsona. – Matko Boska! Co się dzieje?! – pobladł, gdy tylko nas zobaczył.
- Karetka już jedzie. Gdzie jest jej torba z rzeczami do szpitala? – starałam się zachować zimną krew.  – Lena masz oddychać głęboko. Spokojnie będzie dobrze.
- Nie wiem. Jak torba? Przecież to dopiero za miesiąc!
- Przynieś jakieś rzeczy. Piżamę, szczoteczkę do zębów, coś dla maleństwa, ręcznik, szlafrok, bieliznę – patrzył na mnie ze łzami w oczach.
- Ja to załatwię – powiedział opanowany Payne.

~Louis~

Lena została przygotowana do porodu. Leżała na jakimś specjalnym fotelu, przebrana w szpitalną koszule. Stałem tuż obok niej trzymając ja za rękę i wycierając pot z czoła.
- Możemy zaczynać – powiedział lekarz wchodząc do sali. – Proszę przeć na trzy – i zaczęło się. Po dłuższym czasie usłyszałem płacz dziecka. – Gratulacje, mają państwo syna  - w moich oczach pojawiły się łzy. Mam syna! Mam syna! Spojrzałem na moją narzeczoną. Była strasznie wycieńczona ale uśmiechała się do mnie. Nie zwracając uwagi na personel szpitala nachyliłem się i delikatnie pocałowałem.
- Kocham Cię – wyszeptała ledwo słyszalnie i uścisk jej dłoni zaczął słabnąć. Aparatura zaczęła piszczeć.
- Tracimy ją! – usłyszałem i zostałem wypchnięty z sali.


__________________________________________
Heeeej XD
Oficjalnie dzisiaj wracamy do blogowania. Przepraszamy was, że musiałyście na ten rozdział wyjątkowo długo czekać. Będziemy się starały wrócić do cotygodniowego dodawania :)
A btw jak wam się podoba rozdział ? :)

Miłej majówki ! ♥
Jultek Xx

sobota, 12 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 12


- Cześć córciu - z transu wybudziła mnie mama.
- Och, przepraszam. Zamyśliłam się. Siadaj - wskazałam na krzesełko obok łóżka.
- Jak się czujesz? Co się stało w rękę?
- Już znacznie lepiej. W rękę? - popatrzyłam na bandaż. - Poparzyłam sie wczoraj na kolacji herbatą. Oczywiście jak to lekarze, zrobili z tego wielką dramę - westchnęłam, chcąc brzmieć jak najbardziej wiarygodnie. Po jej minie wywnioskowałam, że chyba uwierzyła.
- Przyniosłam Ci trochę jedzonka, bo strasznie schudłaś - zaczęła wyciągać z reklamówki różne owoce, soki. Wszystko ułożyła na szafce obok.
- Mamo, po co tyle tego? Jutro wychodzę - przeraziłam się widząc  ilość produktów.
- Co nie zmienia faktu, że to wszystko zjesz. Jutro? O której?
- Pewnie koło południa. Rano mają przyjść ostatnie wyniki badań. O ile wszystko będzie w porządku to nareszcie wrócę do domu - rzuciłam uradowana. Mam już dosyć tego ciągłego siedzenia. Nareszcie wrócę do pracy!
- To może pojutrze zaprosisz starą matkę na kawę do domu i oprowadzisz trochę po Londynie. Jest taki wielki. Razem z Patrykiem zatrzymaliśmy się w hotelu, niedaleko. Koszty noclegu są ogromne - przewróciłam oczami.
- Chętnie bym Cię zaprosiła, ale mam dość problemową i specyficzną współlokatorkę - skrzywiłam się wyobrażając sobie moją mamę, jak w nocy idzie się napić i wpada na roznegliżowaną Kaśkę. Aż mnie ciary przeszły. - Kiedy wracasz do Polski?
- Pomyślałam, że skoro już przyleciałam taki kawał to spędzimy trochę czasu razem, pozwiedzamy - mówiła to tak, jakby było to oczywiste.
- Mamo, tylko ja całymi dniami pracuję.
- Jak zawsze jestem na ostatnim miejscu. Idzie się w sumie przyzwyczaić - mruknęła.
- To nie tak! Po prostu muszę z czegoś żyć. Przy okazji realizuję się zawodowo. Spełniam marzenia. Tańczę. Robię to co kocham. Jeżdżę w trasy ze światowymi gwiazdami, występuję przed milionową publicznością, jeszcze do tego byłam w teledysku. Nie mogę zmarnować takiej szansy. Wiesz ile osób chciałoby być na moim miejscu?
- Tak... szczególnie, że wylądowałaś przez to w szpitalu.
- Może jeszcze jakieś złote myśli? - rzuciłam lekko podenerwowana.
- Tak. Zapomnij, że przyjechałam. Nie przejmuj się mną. Patryk na pewno z przyjemnością mnie oprowadzi, skoro to dla ciebie taki problem spędzić chwilę czasu z matką. Nie tak cię wychowywałam. Nie masz serca. Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak on przez ciebie cierpi.
- Chyba się przesłyszałam. On cierpi? To ja dwa lata temu odebrałam od niego telefon z informacją, że to koniec, że znalazł sobie inną. Nie mogłam się pozbierać po tym jak ze mnie zadrwi.
- To ty teraz bawisz się w jakieś romanse. On tu przyjechał by wszystko naprawić. Cały czas o tobie mówi.
- Mamo on tu przyjechał, by pozwiedzać, naciągnąć cię na podróż, hotel. Znając ciebie za wszystko mu płacisz. Zrozum, że on cię wykorzystuje!
- Uważaj jakim tonem do mnie mówisz! Nie wierze jak to miasto cię zmieniło. Zrozum, że świat nie kręci się wokół machania tyłkiem do muzyki! Za kilka lat nie będziesz mogła tańczyć, bo będziesz stara i co wtedy zrobisz? Nie masz wykształcenia! Po maturze nie dostaniesz żadnej pracy!
- Wyjdź - odpowiedziałam stanowczo nie mogąc dłużej tego słuchać.
- Jeszcze mnie wyganiasz? Hah - prychnęła.
- Powiedziałam wyjdź - wycedziłam przez zęby. - Weź sobie te swoje owocki i soczki i daj Patryczkowi. Na pewno się ucieszy - odwróciła się na pięcie i wyszła. Chwyciłam ze stolika pomarańcz i cisnęłam nim o ścianę.

~Lena~

- Kochanie, wróciliśmy! – usłyszałam radosny krzyk Louisa. Po chwili już się ze mną witał.
- Bleee! Możecie nie przy ludziach! – zabuczeli chórem.
- Zazdrośnicy – mruknął Tomlinson uśmiechając się do mnie. – Chodź, idziemy na spacer – wyciągnął mnie z domu. Szliśmy trzymając się za ręce.
- A jak tam próby? – przerwałam panującą ciszę. Wchodziliśmy akurat do parku.
- W porządku. Patrząc na nasz talent taneczny idzie nam rewelacyjnie.
- Zobaczymy na weselu Perrie i Zayna – zaśmiałam się. – A co u Miśki? Ostatnio nie mogłam się do niej dodzwonić. Nie wiesz może co u niej słychać?
- Yyy… Będziesz miała dużo czasu żeby z nią nadrobić ploteczki. Będzie u nas mieszkała.
- Ale jak to? Dlaczego? Straciła mieszkanie?
- Tylko się nie denerwuj – zaczął spokojnie. – Harry mówi, że lepiej jej będzie jak zamieszka z nami. Ma chyba dosyć już tamtego domu. 
- Nie rozumiem? Coś się stało? Louis – coraz bardziej się denerwowałam. O co w tym wszystkim chodzi? – Czemu ja o niczym nie wiem?!
- Spokojnie, Miśku. Nie możesz się teraz stresować.
- Co jest z Michaliną? – spytałam twardo.
- Zasłabła na próbie – odpowiedział po chwili ciszy. – Przepracowała się. Z tego co słyszałem, ma też spiny ze współlokatorką – wyszczerzyłam oczy ze zdumienia.
- Kaśka nigdy nie należała do osób bezproblemowych. Tylko dlaczego do mnie nie zadzwoniła… Kiedy się przeprowadzi?
- Jak wyjdzie ze szpitala… - mruknął cicho.
- Co?! Jakiego szpitala?! Czemu, do cholery, o niczym nie wiem?!
- Cichutko, Kochanie nie denerwuj się. Zabrali ją tam jak zasłabła.
- Jak mam być spokojna, skoro moja przyjaciółka leży w szpitalu i jeszcze nikt nie zamierzał mi o tym powiedzieć?!
- Nie miej pretensji… Jesteś w ciąży. Za miesiąc masz termin. Powinnaś unikać stresu i nerwowych sytuacji. 
- I oczywiście pomyślałeś, że jak mi nic nie powiesz to będzie lepiej, tak? – prychnęłam. Nagle poczułam kopnięcie. Było ono na tyle mocne, że aż musiałam usiąść. Złapałam się instynktownie za brzuch.
- Lena?! Matko Boska, wszystko dobrze? Dzwonić na pogotowie? – zaczął panikować, jak zwykle zresztą.
- Jest okey. Tylko ma bardzo silne nóżki i nie da mamie spokoju – zaśmiałam się.
- Ja Ci mówię, to będzie chłopak. I do tego będzie świetnym piłkarzem, oczywiście po tatusiu – usiadł koło mnie obejmując ramieniem.
- Tylko żeby tak jak tatuś nie zaczął wymiotować w środku meczy – zaśmiałam się.


'Zawsze muszę coś spierdolić. Za godzinę wypisują mnie z tego psychiatryka. Nie wysiedzę tu dłużej. Tym bardziej, że od wczorajszej wymiany zmian ze St
Hlesem nie miałam z nim kontaktu. Tak jak go o to prosiłam nie pokazywał mi się na oczy, nawet nie zadzwonił. Czy tego chciałam? Nie. Czy dobrze mi z tym? Nie. Oczywiście moja popieprzona duma nie pozwoliła mi do niego pierwszej się odezwać.'

~ Pamiętnik M.




~Miśka~

Siedziałam ubrana już w swoje rzeczy na szpitalnym, zaścielonym łóżku. Za chwilę mam otrzymać wypis. Boże, ile to jeszcze będzie trwało. Nie mogąc usiedzieć już na miejscu wstała i rozejrzałam się dookoła czy na pewno wszystko zabrałam. Sięgnęłam po mój mały bagaż i wyszłam na korytarz. Od razu skierowałam się do recepcji.
- Dzień dobry, miałam otrzymać dzisiaj wypis - zwróciłam się do siedzącej za biurkiem pielęgniarki. - Michalina Łatyszonek - dodałam.
- Już chwileczkę - zaczęła przeglądać coś w komputerze. - Tak, zgadza się. Proszę - podała mi upragniony świstek. - Miłego dnia. Do widzenia! - posłała mi swój firmowy uśmiech.
- Oby nie - rzuciłam i skierowałam się do wyjścia. Rozejrzałam się po parkingu w poszukiwaniu wolnej taksówki. - Przepraszam, jest pan wolny? - zagadnęłam do mężczyzny w samochodzie.
- Tak, zapraszam - wyszedł i zabrał ode mnie torbę by włożyć do bagażnika.
- Jednak panu podziękujemy - usłyszałam za sobą głos Stylesa. Odwróciłam się i ujrzałam go jak zabiera moje rzeczy. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Harry! - rzuciłam mu się na szyję mocno go przytulając. - Tak bardzo Cię przepraszam. To nie tak, że nie chcę cię już widzieć. Wręcz przeciwnie, chcę - słyszałam jak chichotał w moje włosy również mnie przytulając.


____________________________

Dziewczęta! 

Przepraszamy, że dopiero teraz piszemy słowa wyjaśnienia, ale wczorajszy rozdział dodawany był z telefonu, żebyście nie musiały na niego czekać do dzisiejszego wieczora. Następny rozdział pojawi się dopiero w maju, gdyż jak już zauważyłyście w komentarzach lub nie jesteśmy w 3 klasie gimnazjum i zaraz po świętach piszemy egzaminy. W szkole mamy jeden wielki zapierdziel. Każdy chce z nami wszystko powtórzyć. Do tego jeszcze święta. Niby czas wolny, ale jednak trzeba pomóc w domu. Obie nie mamy teraz do tego głowy, a rozdział sam się nie napisze. Po egzaminach oczywiście wznawaimy bloga. Dlaczego dopiero w maju? Otóż musimy go jeszcze napisać. Jeśli w jakiś sposób was zawiodłyśmy, to bardzo przepraszamy.


Hanikkk&Jultek 

piątek, 4 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 11

"Bez żyletki wcale nie jest łatwiej. Tu nie a nic ostrego, nawet trochę tępego. Harry dał mi wsparcie, ale problem nie zniknął. Ja jestem problemem. Wciąż czuje wewnętrzny ból. Nie mam ujścia dla emocji. 
Jedno przytulenie niczego nie zmienia. Fakt faktem cieszę się, że mam w nim wsparcie i, że nasze relacje się poprawiły. Przynajmniej tyle. Z mamą i Patrykiem nie pójdzie tak łatwo.
Miliony nieokreślonych emocji cisną się we mnie jak tylko o nich pomyślę. Nie umiem. Nie umiem nawet ubrać je w słowa. gdyby ktoś mnie sie spytał co czuje powiedziałabym, ze nie wiem. Jak mam sobie z tym poradzić skoro nawet nie umiem poradzić sobie z własnymi emocjami?
Wiem tylko jedno. Boje się..."
-Pamiętnik M.

Do sali weszło trzech lekarzy i ta sztywna pielęgniarka. 
- Dzień dobry tu obchód poranny. Jak się Pani dziś czuje? - zaczął jeden z nich. 
- Dobrze, kiedy stąd wyjdę?
- Musimy przeprowadzić jeszcze kilka badań czy w krwi nie ma żadnej infekcji. 
- Ile to potrwa? 
- Jak wszystko pójdzie dobrze jutro Pani stąd wyjdzie. 
- Jak ręka?- zapytał drugi. 
- W porządku. 
- Odwiedzi dziś panią psycholog - uśmiechnął się zgryźliwie. 
- Nie będę rozmawiała z żadnym psychologiem! Nie ma takiej opcji! 

~♥~

- Czemu nie chcesz rozmawiać z psychologiem? - spytał Styles na samym wejściu do salo. 
- Cześć. Też miło mi cie widzieć - rzuciłam. 
- Cześć, cześć - przytulił mnie na przywitania.- A więc?
- Nie czuję takiej potrzeby. Czy to nie jest wystarczający powód? - uniosłam brew.
- Ale Miśka, Kochanie moje, znaczy nie moje, ale kit z tym. To dla Twojego dobra. Psycholog Ci pomoże. 
- Ehe, dobra. Skończ smęcić. 
- Jasne! Łatwiej przecież sięgnąć po żyletkę i sobie ulżyć niż porozmawiać z lekarzem. Po co rozwiązywać problemy skoro można zamieść je pod dywan. Przyznaj gdzie teraz się pocięłaś? Po nogach? By tylko szpital nie widział... - wydusił na jednym oddechu. Przegiął. Ostro przegiął.
- Łatwiej?! Myślisz, że to jest łatwe? Może ty jesteś idealny. Ja nie. Nigdy nie będę. Masz tupet! - zdenerwowałam się.
- Dobra. Miśka, przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć. 
- Wyjdź! Nie mam ochoty na Ciebie patrzeć. - burknęłam i odwróciłam się tyłem.
Po chwili westchnął i wyszedł. 
Rozpłakałam się. Jak małe dziecko gdy spadnie z roweru i stłucze kolano. Ale jego słowa bolały bardziej. Znowu jestem sama.... 
Leżałam myśląc o wszystkim tylko nie o tym. Bynajmniej się starałam. Słabo mi to wychodziło. Leżałam tak chyba ponad godzinę, nie wiem. 
- Nie chce Cie widzieć, Styles - rzuciłam słysząc skrzypienie drzwi. 
- A mnie chcesz widzieć? - usłyszałam miły damski głos. Szybko się obróciłam. 
- Demi!- rzuciłyśmy się dobie na szyje- Świetnie Ci w różowych włosach! 
- A dziękuję. 
- Co tu robisz?
- Usłyszałam, że moja ulubiona tancerka jest w szpitalu, więc postanowiłam ją odwiedzić i sprawdzić co się dzieję – Zaraz, zaraz. Czy jak usłyszałam 'ulubiona tancerka'. Niewidzialna łezka szczęścia zakręciła mi się w oku.
- Siadaj - zrobiłam jej trochę miejsca na łóżku.
- Przyniosłam Ci trochę słodkości - wyjęła z torebki wielką czekoladę Milka i natychmiast zaczęła ją łamać.
- Dziękuję. Co tam u Ciebie? - zaczęłam rozmowę.
- A dobrze. Niedawno opublikowali nasz teledysk. Masa wywiadów i takie tam. Widziałaś go już? - pokiwałam przecząco głową. Nawet zapomniałam o tym teledysku.- Potem Ci pokaże, a teraz opowiadaj. Co się stało, że tu trafiłaś?
- Zasłabłam na próbie przez osłabiony organizm - odpowiedziałam.
- Mówisz tak, jakby to było coś codziennego i normalnego. Jesz coś w ogóle? Strasznie schudłaś.
- Mało. Nie mam na to czasu- zatrzymałam się. - Nabrałam wstrętu do jedzenia - dodałam. Demi spojrzała na mnie jakby inaczej. Zamyśliła się.
- Mam nadzieję, że zrobisz mi tę przyjemność i zjesz ode mnie czekoladki- rzuciła serdecznie po krótkiej chwili.
- Jasne- sięgnęłam po kostkę.
- A co Ci się stało w rękę? - dociekała.
- Poparzyłam się wrzątkiem na stołówce. Nic poważnego, ale musieli mi to opatrzyć - skłamałam jak z nut. Spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
- Harry powiedział mi coś innego. Miśka proszę nie okłamuj mnie. Wiem co czujesz. Naprawdę Cię rozumiem.
- Co ci mówił? - spytałam niepewnie.
- Że nie chcesz rozmawiać z psychologiem.
- Styles zdecydowanie za dużo gada - mruknęłam. Pewnie już wszyscy o tym wiedzą. Ech...
- Daj sobie pomóc. Wiem co czujesz. Też przez to przechodziłam. Też myślałam, że nie potrzebuję pomocy. Rodzice postawili mnie przed faktem dokonanym. Zawieźli do kliniki. U Ciebie można tego uniknąć, tylko porozmawiaj z psychologiem. Naprawdę chcesz by Cię odizolowali?
- Nie zmienia to faktu, że Styles papla jęzorem na prawo i lewo o moich problemach. Pewnie powie o tym w wywiadzie, albo napisze na twitterze.
- Czemu tak uważasz? Powiedział tylko mi, bo się martwi. Wiesz co mi napisał? Czekaj pokarzę Ci - zaczęła grzebać w torebce i po chwili wyjęła z niej iPhona. - Proszę, czytaj - podała mi urządzenie. Zaczęłam czytać ostatnią wiadomość od Harrego:
  'Demi mam prośbę. Miśka jest w szpitalu, cięła się, głodziła. Nie chcę się spotkać z psychologiem. Nie wiem co robić. Boję się o nią. Nie umiem z nią o tym rozmawiać. Pomyślałem, że ty byś mogła z nią pogadać. Wiem, że jesteś jej wzorem, idolką. Ciebie posłucha. Proszę zadzwoń. Harry' 
Oddałam jej urządzenie. - Zależy mu i wiem, że Tobie też. Nie udawaj, że nie. Widzę jak na siebie patrzycie.
- I tak nie będę z nikim rozmawiać - dalej byłam twarda. Nie zrobią ze mnie jakiejś upośledzonej.
- W sumie może obejść się bez psychologa. Jest tylko jeden sposób - spojrzałam na nią pytająco. - Miłość. Musisz otworzyć swoje serce na miłość, do której boisz się przyznać. To Cię niszczy. Nie pociągniesz tak długo - uśmiechnęła się.
- Miłość? - prychnęłam. - Miłość ma mi pomóc? Właśnie przez nią tutaj jestem! Gdyby nie Harry i ta jego pieprzona miłość nie byłoby mnie tutaj! Przez to się wszystko zaczęło. Najpierw zwykłe docinki od dziewczyn z zespołu, że jechałam w tourbusie z chłopakami, przyjaźnię się z Leną. Znosiłam to. Koszmar zaczął się po tym jak pocałował mnie na ich oczach. Wtedy dopiero poleciało, że jestem dziwką, robię karierę przez jego łóżko. Tego nie mogłam znieść. To było ponad moje siły. Wtedy to się zaczęło.
- Czemu się boisz zbliżenia? Związku?
- Jak tutaj przyjechaliśmy miałam chłopaka w Polsce. Mówił, że mnie kocha, że damy radę na odległość. Pewnego dnia po prostu do mnie zadzwonił, że to koniec. Znalazł sobie inną.
- Boisz się, że jak Harry wyjedzie w trasę to znajdzie sobie inną?
- O czym my w ogóle rozmawiamy?
- Przemyśl to. Otwórz swoje serce na miłość, bo później może być za późno. Masz zranione serce, ale Styles je naprawi. Uwierz mi. To naprawdę dobry chłopak. 
- Demi, tylko ja mu powiedziałam, że nie chcę go widzieć - załamałam się. 
- A nie chcesz?
- Już sama nie wiem. Potrzebuję go, ale...
- Ale nie chcesz dopuścić go do siebie - przytaknęłam jej. - Miśka, nie możesz zamykać sie w sobie. Nie bój się własnych uczuć. Możesz z tego wyjść - otarła mi z policzka łzę. Nawet nie wiem kiedy wyłoniła. - Wierzę w Ciebie, pamiętaj. Nie jesteś sama - uśmiechnęła się. Po chwili ciszy ktoś zapukał do drzwi. Krzyknęłam krótkie 'proszę' i do sali weszła moja mama. 
- Cześć córciu - uśmiechnęła się. Miała ze sobą pełną reklamówkę zakupów. 
- Hej - rzuciłam krótko. 
- Dzień dobry - przywitała się Demi na co ona tylko się uśmiechnęła. Pewnie nie zrozumiała. - Dobra, to ja się będę zbierać. O! Prawie bym zapomniała - zaczęła grzebać w torebce. Wyjęła z niej swoją książkę i marker. Napisała coś w niej i mi podała. Otworzyłam na pierwszej stronie i zobaczyłam dedykację z autografem.
- ‘Bądź silna, Miśka. Wierzę w Ciebie. Demi ♥’ Dziękuję, kochana jesteś, ale nie trzeba było – przytuliłam ją mocno.
- Miłego czytania. Trzymaj się – pomachała mi i wyszła. Siedziałam dłuższą chwilę wpatrzona w prezent.
- Cześć córciu – z transu wybudziła mnie mama.

________________________________
Hej hej heloł! 

Jak się macie? Rozdział się podoba? Co powiecie na szczerą rozmowę z naszą Demi? 

Trochę przykro, że tak słabo z komentarzami... 
No ale jak to mówią 'Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma!'
Tak więc chcemy baaaardzo serdecznie podziękować za każdy komentarz. To wiele dla nas znaczy i motywuje do dalszej pracy :) 

Całuję Hanikk ♥


piątek, 28 marca 2014

ROZDZIAŁ 10

-Możemy porozmawiać? - zwróciłem się do blondyna na korytarzu. Trochę się zmieszał, jakby mnie nie zrozumiał.
- A o czym konkretnie? - odpowiedział po chwili.
- Mógłbyś dać jej spokój? Starczy jej problemów, a przez Ciebie tojuż wystarczająco wypłakała.
- Ehe, bo co? Ty mi każesz? A może Twoje faneczki mnie napadną- zadrwił, ale udałem, że tego nie słyszę - Nie mieszaj sie w nie swoje sprawy.
-Tu chodzi o Miśkę, więc są to jak najbardziej moje sprawy- rzuciłem i odszedłem. Dalsza rozmowa z tym człowiekiem nie miałaby sensu.
Poszedłem do damskiej toalety. Miśka już dość długo tam siedziała. Może znowu zasłabła?
- Miśka, jesteś? - zapytałem cicho wchodząc do toalety. Cisza. Wszedłem do dalszego pomieszczenia z kabinami.- Miśka? - ciągła cisza.
Po chwili usłyszałem cichy szmer. Schyliłem się i zobaczyłem nogi dziewczyny siedzącej na podłodze i krople krwi na kafelkach. Wystraszyłem się.
- Miśka! - szarpnąłem za klamkę. - Miśka otwórz! Wszystko w porządku? - cisza.- No otwórz - ponownie szarpnąłem,- bo wyważę drzwi - nadal cisza. Westchnąłem - Miśka, proszę otwórz - uderzyłem zrezygnowany w plastikowe drzwi.
Nagle usłyszałem odblokowanie się zamka. otworzyłem drzwi i zobaczyłem w kącie kabiny skuloną dziewczynę z żyletką i pociętą ręką, od nadgarstka aż po łokieć. Nie patrzyła na mnie.
- Oszalałaś?! - wyrwałem jej żyletkę z dłoni. Milczała. Zdjąłem bandamkę z głowy, pierwszy raz przydała mi się do czegoś pożytecznego, ukucnąłem. Spojrzała na mnie niepewnie, miała napuchnięte, zapłakane i wystraszone oczy. Pokręciłem głową i zawiązałem jej bandamkę nad łokciem.
Podałem jej żyletkę do dłoni.
- Chcesz sobie ulżyć? Rozumiem. Śmiało. Zrób to- wysunąłem rękę w jej stronę. Nic. Zero reakcji. Pewnie przysunąłem rękę do żyletki. Patrzyła na mnie ze zdziwieniem, niestety nic innego nie mogłem wyczytać z jej twarzy. - Miśka, mówię całkowicie poważnie. Jak chcesz się ciąć, to weź moją rękę, spójrz mi w oczy i zadaj mi tyle ran ile zrobiłaś sobie - spojrzała mi w oczy. Potem na moją rękę. Znowu w oczy. Puściła żyletką na podłogę i wybuchła jeszcze większym płaczem. Przytuliła się do mnie. Usiadłem opierając się o ścianę i wziąłem ją na kolana. Oplotłem ja ramionami.
- Już... no już. Spokojnie. Będzie dobrze. Jestem z Tobą i już zawszę będę. Pomogę Ci. Ze wszystkim. Jakoś sobie poradzimy, bez żyletek - szeptałem jej do ucha głaszcząc po głowie. - Na pewno sobie poradzimy. Możesz mi zaufać. Nie zawiodę Cię - plotłem dość spokojnie byle by ją uspokoić.


~Miśka~


Obudziłam się. Trochę takie de ja vu. Znowu budzę się na tym samym szpitalnym łóżku i nie pamiętam jak się tu znalazłam. Rozejrzałam się po sali, byłam sama. Spojrzałam na lewą rękę i zobaczyłam na niej profesjonalnie obandażowany nadgarstek.
- Harry ... - szepnęłam cicho do siebie. To jego zasługa.
Luduu... ale wpadłam. Styles wie, zaraz pewnie wszystkim rozpowie. Miśka sie tnie... ależ mi sensacja.
Jak się dowiedzą to dopiero zaczną się schody. Lena pewnie sie załamie, że jako przyjaciółka nic jej nie mówiłam. Zacznie się denerwować, ale przecież ona nie może w tym stanie. Wszyscy zaczną się o wszystko pytać. A czemu tak? Czemu nie mówiłam? Pewnie nagle każdy zauważy, że moje życie to nie bajka i że tylko doklejam sobie uśmiech.
Kurwa.
Jeszcze z czasem mama sie dowie. To już będzie całkowita porażka. Nie będzie idealnej córeczki. Pewnie jeszcze Patryk swoją prawdę jej dopowie i dopiero wyjdzie...
"To taki fajny chłopak, drugiego takiego nigdzie nie znajdziesz. Inteligentny, kulturalny, zaradny, cała przyszłość przez nim. Cieszę się, że trafiła Ci się taka dobra partia, tylko tego nie zepsuj! Jest idealny. Powinnaś brać z niego przykład" - wciąż słyszę te jej kazania.
Zawsze widziała w nim ideał. Zawsze to ja byłam tą złą, którą nie warto było się przejmować. Tutaj o tym zapomniałam...
Spojrzałam na zabandażowaną rękę.
- Skończę z tym. Raz na zawsze - powiedziałam do siebie na głos by lepiej dotarło. Tak być nie może. Nie będę przez własną słabość siedziała w szpitalu.- Kończę z tym... Dla Harrego.
- Co dla mnie? - nagle otworzyły się drzwi do sali.
- A nic. Nie ważne.- uśmiechnęłam się lekko.- Cześć.
- Miło znów widzieć uśmiech na Twojej twarzy - uśmiechnął się. - Jak się czujesz?
- Bywało lepiej, dziękuję. Gdzie byłeś?
- Powiedzmy, że "rozmawiałem"- wziął to słowo w niewidzialny cudzysłów- z pielęgniarką.
- A tak serio?
- Skrzyczała mnie za sytuację w toalecie. Wiesz takie gadanie, że czemu sam interweniowałem zamiast poinformować lekarzy, że to zadanie szpitala, że to mogło się niebezpiecznie skończyć. Potem miała pretensje, że zostałaś doprowadzona do takiego stanu, że powinnaś odpoczywać i takie tam. Jednym słowem-drobna wymiana zdań - przytaknęłam.- O i ten! - ciągnął - Twoja mama z tym chłopakiem pojechali do jakiegoś hotelu. Powiedzieli, że odwiedzą Cie jutro - usiadł na krzesełku obok łóżku.
- Dziękuję - szepnęłam cicho.
- Powiesz mi dlaczego? - spuściłam wzrok. No i, zaczęło się... - To przeze mnie? - milczałam- Przepraszam. Dlaczego nic wcześniej nie mówiłaś?
- To nie Twoja wina, serio. Harry, mogę mieć do ciebie prośbę? Nie mów nikomu o tym, okej? Nikomu.
- Pod warunkiem, że wytłumaczysz mi czemu się kaleczysz.
Westchnęłam.
- Po prostu to mnie przerosło. Cała ta poprzeczka. Dwie grupy taneczne, ambicje i kłody rzucane pod nogi na każdym kroku. Nie wytrzymałam tempa. Ten ciągły pośpiech... cięgle zamieszanie... Do tego te docinki dziewczyn. Najpierw z zazdrości, że tańczą w grupie z Danielle... Potem, że z tobą sypiam - wytrzeszczył oczy- tak... Gadały głupoty o trójkąciku z Maxem. Harry - złapałam go za dłoń- mnie serio nic z nim nie łączy. Nic... Byłam głupia, że się z nim spotykałam, nawet po koleżeńsku. On chyba za dużo sobie wyobrażał. Dupek. Teraz każdej nocy zabawia się z Rudą. - popatrzyłam w sufit - Ale tak. Przez tą naszą kłótnie też. Po tym jak zaczęliście się bić zakolegowałam się z żyletką.
- Przepraszam. Naprawdę przepraszam. Strasznie mi głupio i przykro. To nie miało tak wyjść. Jestem dupkiem.
- Spokojnie. Rozumiem, też święta nie jestem.
- A czemu kłóciłaś się z tym Patrykiem?
- Powiedział mojej mamie, że znów jesteśmy parą. Zaczęłam się na niego drzeć, że jak śmie tak kłamać. Tamta jest w Siódmym niebie, a ja wychodzę na złą córką trzymając się z tobą za rękę. Mama zawsze chciała bym z nim była, ten cwaniaczek wie jak nią manipulować. Rozumiesz?! On nie widzi w tym nic złego! Liczy się tylko to, że moja mama zapłaciła za niego i za darmo przyleciał do Londynu.
- Pieprzony egoista...
- Dokładnie! Zawsze liczyły się tylko jego plany i marzenia. Zawsze jest aniołkiem przy mojej mamie i wszystko uchodzi mu na sucho... a ja jestem tą najgorszą.
- Miśka... kochanie... Nie jesteś najgorsza. Nikt nie ma prawa zrobić z Ciebie kogoś nim nie jesteś! - skomentował.
Milczałam. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.
- Przytul mnie - szepnęłam, a on momentalnie usiadł bliżej mnie i mnie przytulił.
Siedzieliśmy tak przez chwilę w ciszy.
- Dziękuję - szepnęłam.
- Chcesz coś do jedzenia? - spytał.
- Nie, dzięki.
- Mam pomysł! - drgnął - Zagrajmy w statki! 
- Co?
- No w statki. Gdzieś powinienem mieć notes i jakieś długopisy - wstał i podszedł do płaszcza.
Zaczęliśmy grać. Na początku nie mogłam przestawić się na angielski alfabet w tej grze. tak mi jakoś nie pasował. Było przez to trochę śmiechu, a on zaczął nucić melodyjką alfabetu.Nie wiem czy to planował, ale udało mu się . Rozluźniłam się i przestałam myśleć o problemach. Dzięki niemu znów zaczęłam się śmiać. Taki Harry to skarb. Cieszę się, że między nami znów jest dobrze.
- 1D - rzuciłam i zaczęliśmy się śmiać.
- Pudło. 6B
Ktoś zapukał do drzwi i po chwili weszła do nas pielęgniarka.
- Jak się Pani czuje? - spytała sztywno.
- Dobrze.
- To odłączymy kroplówkę - mechanicznie podeszła i odpięła ode mnie wężyki. - Zapraszam Panią na kolację - powiedziała tym samym tonem.
- Robokop - szepnął Harry, a kobieta wyszła z sali.
- Hahaha tak.
- Dobra, idę na kolację. Odwiedzę Cię jutro, okej?
- Okej. Dziękuję harry - przytuliłam go.
- Trzymaj się Księżniczko - uśmiechnął się i wyszedł.
Wstałam, lekko poprawiłam włosy i poszłam do stołówki.
Nie byłam głodna. Nawet troszkę. Pielęgniarki wcisnęły mi kanapkę z żółtym serem, którą żułam chyba godzinę. Ohydztwo.


_________________________
Hej Misiaki!
Przepraszam, ze tak późno. Naprawdę.
Co sądzicie? Podoba wam się postawa Harrego? Wiemy, że na takie coś czekałyście. Huhu :)
Nie będę się tu rozpisywać, bo nie ma o czym także tego.
Loffki&Kisski.
Następny rozdział w piątek ( ale o wcześniejszej godzinie)

Jultek ♥