piątek, 9 maja 2014
ROZDZIAŁ 14
~Miśka~
Atmosfera była bardzo napięta. Lou krążył po korytarzu i mamrocząc coś pod nosem wyrwał włosy z głowy. Niall, Liam i Zayn poszli na dół do kawiarni po kawę. Natomiast ja siedziałam wtulona w Harrego i płakałam.
- To wszystko moja wina - wtuliłam się mocniej w chłopaka.
- Ciii... Wszystko będzie dobrze - szeptał mi we włosy. Głupie słowa. Gdyby nie ja, Lena siedziałaby teraz na tapczanie przed telewizorem i oglądała jakieś głupie seriale. Ale nie oczywiście musiała przyjechać Michalina i zadręczać ją swoimi problemami. Po piętnastu minutach oczekiwania z sali wyszedł lekarz. Wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi.
- Doktorze? - spytał z nadzieją Tommo. Czułam jakby minęła wieczność zanim starszy mężczyzna w kitlu się odezwał.
- Sytuacja opanowana - kamień spałd mi z serca. - Niestety pojawiły się pewne komplikacje.
- Jak to? - znowu można było zauważyć strach w oczach.
- Organizm pacjentki jest bardzo osłabiony po porodzie w związku z czym pani Lena zapadła w śpiączkę farmakologiczną - powiedział to nadwyraz spokojnie.
- Kiedy ją wybudzicie?
- Niestety nie mamy na to wpływu. Wszystko zależy od pacjentki. Organizm musi się zregenerować, odzyskać siły.
- Ile to potrwa?
- Trudno mi powiedzieć. Niektórzy budzą się po tygodniu, miesiącu, roku, a niektórzy... - zawiesił głos, jakby bał się to powiedzieć. - wcale. Ale bądźmy dobrej myśli, panie Tomlinson - uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Czy możemy coś zrobić? - spytał Harry.
- Proszę dużo z nią rozmawiać. Może to brzmi śmiesznie, ale proszę mi wierzyć, czasami to pomaga. Niestety nie mogę nic państwu obiecać - już miał odchodzić, kiedy Lou znowu zabrał głos.
- A co z moim synem?
- Z dzieckiem wszystko w porządku. Zostało przeniesione do inkubatora i ma robione podstawowe badania. Ze względu na to, że jest wcześniakiem będzie musiał być przez tydzień góra dwa w szpitalu.
- Mogę go zobaczyć? - spytał z nadzieją.
- Jeśli tylko będzie to możliwe powiadomimy o tym Pana. Jak na razie może pan wejść do narzeczonej - uśmiechnął się pokrzepiająco i odszedł. Tomlinson szybko skierował się do sali gdzie leżała Lena. Postanowiliśmy dać im chwilę prywatności i usiedliśmy z powrotem na krzesłach.
- Trzeba powiadomić mamę Leny... - mruknęłam wtulona w Stylesa.
- Ja to zrobię. Tylko trochę później - chyba wiedział, że ja nie dam rady. Po chwili wrócili chłopcy z ciepłymi napojami.
- Gdzie Lou? Co z Leną? - spytał Liam, podając mi kawę. Grzecznie podziękowałam, a Styles zaczął przedstawiać im zaistniałą sytuację.
~Louis~
Wszedłem do sali i zobaczyłem ją leżącą na łóżku. Wyglądała jakby tylko spała. Jakby zaraz miała się obudzić, uśmiechnąć. Podszedłem do niej i delikatnie ucałowałem jej czoło.
- Cześć, Kochanie - usiadłem na krześle chwytając jej delikatną dłoń. - Obudź się. Mamy synka, jeszcze go nie widziałem. Robią mu teraz jakieś badania. Lena, Skarbie wstań. Proszę - zero reakcji. Boże, przecież ten cały doktor wyraźnie powiedział, że zapadła w spiączkę. Chyba dopiero teraz to do mnie dotarło, bo momentalnie rozpłakałem się jak dziecko. Gładziłem jej rekę i co chwila całowałem. - Nie rób mi tego, obudź się. Mam dla Ciebie prezent. Kupiłem dla nas dom. Mieliśmy się tam wprowadzić zaraz po tym jak urodzisz. To miał być nasz mały, prywatny kącik. Wszystko urządziłem. Powinno ci się spodobać. Perrie mi pomagała. No i trochę chłopaki. Lena, nie rób mi tego. Kocham Cię bardzo, proszę nie zostawiaj mnie - łzy kapały na białą pościel i jej kruche ciało.
Nie wiem ile już tu siedziałem. Godzinę dwie, może trzy? Usłyszałem ciche pukanie. Odwróciłem się i ujrzałem Loczka cicho wchodzącego do pomieszczenia.
- Lou, chodź zbieramy się. Nie obraź się ale wyglądasz okropnie. Jest już późno. Wrócimy do domu, weźmiesz prysznic, prześpisz się. Dobrze ci to zrobi. A jutro z samego rana przyjedziemy. Rozmawiałem z lekarzem. Jeśli tylko coś się zmieni zadzwoni.
- Nigdzie nie jadę - powiedziałem twardo z powrotem patrząc na 'śpiącą' brunetkę.
- Tommo - jęknął.
- Zostaw mnie - warknąłem. Usłyszałem westchnienie i skrzypienie drzwi. Wyszedł.
~Harry~
Wątpię by ktokolwiek spał dzisiejszej nocy spokojnie. Paul odwołał nam wywiad i gdyby nie fakt, że musimy z Miśką nadrobić zaległości związane z choreografią to pewnie przeleżałbym cały dzień w łóżku.
Paskudne uczucie. Przyjaciółka nie nawiązuję żadnego kontaktu z rzeczywistością, a najlepszy przyjaciel wypłakuję sobie oczy. Najgorsze w ty wszystkim jest to, że nie mogę z tym nic zrobić. Zszedłem na dół. Liam i Niall pili kawę.
- Hej - mruknąłem ziewając.
- Zrobiłem śniadanie. Chcesz to jedz - powiedział Niall wskazując w stronę kuchni.
- Korzystaj z okazji. Szybko może się to nie powtórzyć. Horan robiący śniadanie to rzadkość - zaśmiał się ponuro Liam i dostał od Irlandczyka po głowie.
- Że wam się jeszcze żarty trzymają - mruknąłem kąśliwie.
- Harry, dobrze wiesz, że również martwimy się o Lenę i Lou. To też nasi przyjaciele. Ale zachowujemy się jakby co najmniej umarła. Niedługo się obudzi i wszystko wróci do normy - podszedł do mnie i poklepał mnie po plecach.
- Sorry, przesadziłem. To przez to, że nie mogłem spać. Nie chciałem - przetarłem twarz dłońmi, ciężko wzdychając. Chłopcy uśmiechnęli się tylko pokrzepiająco. Chwilę później do kuchni zeszła Miśka. Wyglądała nawet gorzej ode mnie. Podkrążone i czerwone oczy od płaczu, rozciągnięty podkoszulek i włosy odstające na wszystkie możliwe strony. Na twarzy malował się smutek i poczucie winy.
- Cześć - mruknęła.
- Jak się czujesz? - przytuliłem ją mocno, głaszcząc po włosach.
- Okropnie - powiedziała w moją koszulkę i poczułem, że robi się mokra od łez dziewczyny.
- Ej, nie płacz - uniosłem jej głowę i odgarniając włosy wytarłem wilgotne policzki a następnie ucałowałem w czoło.
- Wujek Horan serwuje dzisiaj tosty z nutellą i pyszną kawę. Siadajcie zaraz wam naszykuję - tak jak prosił, tak też zrobiliśmy. Po chwili przed nami stały pełne talerze.
- Najedz się, musisz mieć dużo siły. Przed nami ciężki dzień - zachęciłem ją, widząc, że krzywo patrzy na jedzenie. - Proszę, zrób to dla mnie - ostatecznie chwyciła pierwszego tosta i ugryzła. Po piętnastu minutach siedzieliśmy już w samochodzie z zapakowanym śniadaniem dla Tomlinsona i rzeczami na zmianę.
~♥~
Weszliśmy do sali. Z jednej strony łóżka siedziała jej mama, natomiast z drugiej Lou. Miałem wrażenie, że odkąd zostawiłem go wczoraj wieczorem tutaj nie ruszył się nawet o milimetr. Oboje milczeli.
- Dzień dobry - przywitaliśmy się, a kobieta tylko lekko się uśmiechnęła. Od razu było widać, że się martwi. Miśka natychmiast podeszła do przyjaciółki.
- Cześć Lena - powiedziała łamiącym głosem. - Przepraszam - ucałowała ją w czoło. Podszedłem do niego kładąc rękę na ramieniu. Zero reakcji.
- Przyniosłem ci coś na zmianę. Powinieneś się odświeżyć. Mamy też śniadanie. Tosty z nutellą, twoje ulubione. I kawę. Tej z automatu na dole nie da się pić – znowu cisza. Westchnąłem ciężko i spojrzałem na kobietę obok.
- Jak przyszłam, tylko na mnie spojrzał. Zareagował tylko jak poprosiłam, by pokazał mi wnuka – szepnęła.
- Proszę niech się pani częstuje. Starczy dla wszystkich – podała kobiecie termos i tosty.
- Lou, pokażesz mi mojego chrześniaka – zapytałem licząc na jakąś reakcje. Bez słowa wstał i skierował się w stronę drzwi. Podążałem za nim. Podczas drogi nic się nie odezwał ani słowem. Dopiero kiedy znaleźliśmy się przed wielką szybą z widokiem na inkubator z noworodkami.
- Pierwszy z prawej – wpatrywał się w niego. Mimo iż cieszył się z potomka, czuł też ogromy ból. Spojrzałem na malca. – Lekarze stwierdzili, że miał bardzo dużo szczęścia. Za kilka dni go wypiszą.
- A jak będzie miał na imię?
- Kevin… Tak jak chciała Lena – dodał po chwili ciszy i znów z jego oczu popłynęły łzy.
- Chodź do mnie, Stary – przytuliłem go mocno. – Zanim się obejrzysz Lena się obudzi i stworzycie cudowną rodzinę – poklepałem go po plecach.
~Miśka~
- Co to ma być?! Skupcie się! – nie pierwszy raz już dzisiaj wydarł się na nas choreograf. – Harry, robisz trzy kroki do przodu, po czym odwracasz się do Miśki. Tego nie można spieprzyć! Michalina, jesteś strasznie rozkojarzona! Rozumiem, problemy osobiste, ale do cholery udowodnij, że jesteś profesjonalistką i potrafisz oddzielić życie prywatne od pracy! Jeszcze raz! -
Starałam się jak mogłam, by udowodnić, że potrafię. Tylko to nie jest takie proste. W pewnym momencie pomyślałam, żeby sobie odpuścić, ulżyć. Jednak, gdy tylko spojrzałam na Harrego, wiedziałam, że bym go zraniła zbyt mocno i wszystkie myśli związane z żyletką poszły w niepamięć.
________________________________________
Hejj ;)
Jak się macie? Wy też zaczęliście w szkole okres popraw? U nas jakaś masakra...
Jak wam się rozdział podoba?
Trochę szkoda, że mało komentarzy ;c Mam nadzieję, że to nie jest spowodowane utratą czytelników przez nasz mały 'urlop'?
Całuję Hanikkk ♥
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
super.
OdpowiedzUsuńpiękny, ale przez "urlop" zapomniałam co było w ostatnim rozdziale.
OdpowiedzUsuńTeraz dodałyśmy normalnie, po tygodniu. Zawsze można cofnąć sobie i doczytać :)
UsuńHej zostałaś Nominowana Do Liebster Award.Więcej Informacj na http://all-you-need-is-love-xxd.blogspot.com/p/nominacje.html .
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D Ale... śpiączka farmakologiczna? Chcecie mnie wykończyć? xD Już myślałam, że z Leną wszystko w porządku, a tu BUM! śpi xD Mam nadzieję, że jak najszybciej się wybudzi, trzeba zająć się dzieckiem, Lou sam sobie nie poradzi, prędzej się załamie. Zaakceptuje Kevina, prawda? Nie będzie go winił za to wszystko? Yhh, jak wspomniałyście - u mnie też okres popraw, dlatego lecę się uczyć ;3 Pozdrawiam i do nexta ;*
OdpowiedzUsuńM. xx