piątek, 28 marca 2014

ROZDZIAŁ 10

-Możemy porozmawiać? - zwróciłem się do blondyna na korytarzu. Trochę się zmieszał, jakby mnie nie zrozumiał.
- A o czym konkretnie? - odpowiedział po chwili.
- Mógłbyś dać jej spokój? Starczy jej problemów, a przez Ciebie tojuż wystarczająco wypłakała.
- Ehe, bo co? Ty mi każesz? A może Twoje faneczki mnie napadną- zadrwił, ale udałem, że tego nie słyszę - Nie mieszaj sie w nie swoje sprawy.
-Tu chodzi o Miśkę, więc są to jak najbardziej moje sprawy- rzuciłem i odszedłem. Dalsza rozmowa z tym człowiekiem nie miałaby sensu.
Poszedłem do damskiej toalety. Miśka już dość długo tam siedziała. Może znowu zasłabła?
- Miśka, jesteś? - zapytałem cicho wchodząc do toalety. Cisza. Wszedłem do dalszego pomieszczenia z kabinami.- Miśka? - ciągła cisza.
Po chwili usłyszałem cichy szmer. Schyliłem się i zobaczyłem nogi dziewczyny siedzącej na podłodze i krople krwi na kafelkach. Wystraszyłem się.
- Miśka! - szarpnąłem za klamkę. - Miśka otwórz! Wszystko w porządku? - cisza.- No otwórz - ponownie szarpnąłem,- bo wyważę drzwi - nadal cisza. Westchnąłem - Miśka, proszę otwórz - uderzyłem zrezygnowany w plastikowe drzwi.
Nagle usłyszałem odblokowanie się zamka. otworzyłem drzwi i zobaczyłem w kącie kabiny skuloną dziewczynę z żyletką i pociętą ręką, od nadgarstka aż po łokieć. Nie patrzyła na mnie.
- Oszalałaś?! - wyrwałem jej żyletkę z dłoni. Milczała. Zdjąłem bandamkę z głowy, pierwszy raz przydała mi się do czegoś pożytecznego, ukucnąłem. Spojrzała na mnie niepewnie, miała napuchnięte, zapłakane i wystraszone oczy. Pokręciłem głową i zawiązałem jej bandamkę nad łokciem.
Podałem jej żyletkę do dłoni.
- Chcesz sobie ulżyć? Rozumiem. Śmiało. Zrób to- wysunąłem rękę w jej stronę. Nic. Zero reakcji. Pewnie przysunąłem rękę do żyletki. Patrzyła na mnie ze zdziwieniem, niestety nic innego nie mogłem wyczytać z jej twarzy. - Miśka, mówię całkowicie poważnie. Jak chcesz się ciąć, to weź moją rękę, spójrz mi w oczy i zadaj mi tyle ran ile zrobiłaś sobie - spojrzała mi w oczy. Potem na moją rękę. Znowu w oczy. Puściła żyletką na podłogę i wybuchła jeszcze większym płaczem. Przytuliła się do mnie. Usiadłem opierając się o ścianę i wziąłem ją na kolana. Oplotłem ja ramionami.
- Już... no już. Spokojnie. Będzie dobrze. Jestem z Tobą i już zawszę będę. Pomogę Ci. Ze wszystkim. Jakoś sobie poradzimy, bez żyletek - szeptałem jej do ucha głaszcząc po głowie. - Na pewno sobie poradzimy. Możesz mi zaufać. Nie zawiodę Cię - plotłem dość spokojnie byle by ją uspokoić.


~Miśka~


Obudziłam się. Trochę takie de ja vu. Znowu budzę się na tym samym szpitalnym łóżku i nie pamiętam jak się tu znalazłam. Rozejrzałam się po sali, byłam sama. Spojrzałam na lewą rękę i zobaczyłam na niej profesjonalnie obandażowany nadgarstek.
- Harry ... - szepnęłam cicho do siebie. To jego zasługa.
Luduu... ale wpadłam. Styles wie, zaraz pewnie wszystkim rozpowie. Miśka sie tnie... ależ mi sensacja.
Jak się dowiedzą to dopiero zaczną się schody. Lena pewnie sie załamie, że jako przyjaciółka nic jej nie mówiłam. Zacznie się denerwować, ale przecież ona nie może w tym stanie. Wszyscy zaczną się o wszystko pytać. A czemu tak? Czemu nie mówiłam? Pewnie nagle każdy zauważy, że moje życie to nie bajka i że tylko doklejam sobie uśmiech.
Kurwa.
Jeszcze z czasem mama sie dowie. To już będzie całkowita porażka. Nie będzie idealnej córeczki. Pewnie jeszcze Patryk swoją prawdę jej dopowie i dopiero wyjdzie...
"To taki fajny chłopak, drugiego takiego nigdzie nie znajdziesz. Inteligentny, kulturalny, zaradny, cała przyszłość przez nim. Cieszę się, że trafiła Ci się taka dobra partia, tylko tego nie zepsuj! Jest idealny. Powinnaś brać z niego przykład" - wciąż słyszę te jej kazania.
Zawsze widziała w nim ideał. Zawsze to ja byłam tą złą, którą nie warto było się przejmować. Tutaj o tym zapomniałam...
Spojrzałam na zabandażowaną rękę.
- Skończę z tym. Raz na zawsze - powiedziałam do siebie na głos by lepiej dotarło. Tak być nie może. Nie będę przez własną słabość siedziała w szpitalu.- Kończę z tym... Dla Harrego.
- Co dla mnie? - nagle otworzyły się drzwi do sali.
- A nic. Nie ważne.- uśmiechnęłam się lekko.- Cześć.
- Miło znów widzieć uśmiech na Twojej twarzy - uśmiechnął się. - Jak się czujesz?
- Bywało lepiej, dziękuję. Gdzie byłeś?
- Powiedzmy, że "rozmawiałem"- wziął to słowo w niewidzialny cudzysłów- z pielęgniarką.
- A tak serio?
- Skrzyczała mnie za sytuację w toalecie. Wiesz takie gadanie, że czemu sam interweniowałem zamiast poinformować lekarzy, że to zadanie szpitala, że to mogło się niebezpiecznie skończyć. Potem miała pretensje, że zostałaś doprowadzona do takiego stanu, że powinnaś odpoczywać i takie tam. Jednym słowem-drobna wymiana zdań - przytaknęłam.- O i ten! - ciągnął - Twoja mama z tym chłopakiem pojechali do jakiegoś hotelu. Powiedzieli, że odwiedzą Cie jutro - usiadł na krzesełku obok łóżku.
- Dziękuję - szepnęłam cicho.
- Powiesz mi dlaczego? - spuściłam wzrok. No i, zaczęło się... - To przeze mnie? - milczałam- Przepraszam. Dlaczego nic wcześniej nie mówiłaś?
- To nie Twoja wina, serio. Harry, mogę mieć do ciebie prośbę? Nie mów nikomu o tym, okej? Nikomu.
- Pod warunkiem, że wytłumaczysz mi czemu się kaleczysz.
Westchnęłam.
- Po prostu to mnie przerosło. Cała ta poprzeczka. Dwie grupy taneczne, ambicje i kłody rzucane pod nogi na każdym kroku. Nie wytrzymałam tempa. Ten ciągły pośpiech... cięgle zamieszanie... Do tego te docinki dziewczyn. Najpierw z zazdrości, że tańczą w grupie z Danielle... Potem, że z tobą sypiam - wytrzeszczył oczy- tak... Gadały głupoty o trójkąciku z Maxem. Harry - złapałam go za dłoń- mnie serio nic z nim nie łączy. Nic... Byłam głupia, że się z nim spotykałam, nawet po koleżeńsku. On chyba za dużo sobie wyobrażał. Dupek. Teraz każdej nocy zabawia się z Rudą. - popatrzyłam w sufit - Ale tak. Przez tą naszą kłótnie też. Po tym jak zaczęliście się bić zakolegowałam się z żyletką.
- Przepraszam. Naprawdę przepraszam. Strasznie mi głupio i przykro. To nie miało tak wyjść. Jestem dupkiem.
- Spokojnie. Rozumiem, też święta nie jestem.
- A czemu kłóciłaś się z tym Patrykiem?
- Powiedział mojej mamie, że znów jesteśmy parą. Zaczęłam się na niego drzeć, że jak śmie tak kłamać. Tamta jest w Siódmym niebie, a ja wychodzę na złą córką trzymając się z tobą za rękę. Mama zawsze chciała bym z nim była, ten cwaniaczek wie jak nią manipulować. Rozumiesz?! On nie widzi w tym nic złego! Liczy się tylko to, że moja mama zapłaciła za niego i za darmo przyleciał do Londynu.
- Pieprzony egoista...
- Dokładnie! Zawsze liczyły się tylko jego plany i marzenia. Zawsze jest aniołkiem przy mojej mamie i wszystko uchodzi mu na sucho... a ja jestem tą najgorszą.
- Miśka... kochanie... Nie jesteś najgorsza. Nikt nie ma prawa zrobić z Ciebie kogoś nim nie jesteś! - skomentował.
Milczałam. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.
- Przytul mnie - szepnęłam, a on momentalnie usiadł bliżej mnie i mnie przytulił.
Siedzieliśmy tak przez chwilę w ciszy.
- Dziękuję - szepnęłam.
- Chcesz coś do jedzenia? - spytał.
- Nie, dzięki.
- Mam pomysł! - drgnął - Zagrajmy w statki! 
- Co?
- No w statki. Gdzieś powinienem mieć notes i jakieś długopisy - wstał i podszedł do płaszcza.
Zaczęliśmy grać. Na początku nie mogłam przestawić się na angielski alfabet w tej grze. tak mi jakoś nie pasował. Było przez to trochę śmiechu, a on zaczął nucić melodyjką alfabetu.Nie wiem czy to planował, ale udało mu się . Rozluźniłam się i przestałam myśleć o problemach. Dzięki niemu znów zaczęłam się śmiać. Taki Harry to skarb. Cieszę się, że między nami znów jest dobrze.
- 1D - rzuciłam i zaczęliśmy się śmiać.
- Pudło. 6B
Ktoś zapukał do drzwi i po chwili weszła do nas pielęgniarka.
- Jak się Pani czuje? - spytała sztywno.
- Dobrze.
- To odłączymy kroplówkę - mechanicznie podeszła i odpięła ode mnie wężyki. - Zapraszam Panią na kolację - powiedziała tym samym tonem.
- Robokop - szepnął Harry, a kobieta wyszła z sali.
- Hahaha tak.
- Dobra, idę na kolację. Odwiedzę Cię jutro, okej?
- Okej. Dziękuję harry - przytuliłam go.
- Trzymaj się Księżniczko - uśmiechnął się i wyszedł.
Wstałam, lekko poprawiłam włosy i poszłam do stołówki.
Nie byłam głodna. Nawet troszkę. Pielęgniarki wcisnęły mi kanapkę z żółtym serem, którą żułam chyba godzinę. Ohydztwo.


_________________________
Hej Misiaki!
Przepraszam, ze tak późno. Naprawdę.
Co sądzicie? Podoba wam się postawa Harrego? Wiemy, że na takie coś czekałyście. Huhu :)
Nie będę się tu rozpisywać, bo nie ma o czym także tego.
Loffki&Kisski.
Następny rozdział w piątek ( ale o wcześniejszej godzinie)

Jultek ♥

3 komentarze:

  1. Super rozdział takiego Harrego kocham.Diana :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty rozdział! :D Takiego Harry'ego to ja rozumiem! ^^ Czekałam na to długi czas, ale opłacało się - wreszcie się pogodzili! :D Wszystko sobie wyjaśnili i mam nadzieję, że nic już się nie skomplikuje :) Hahaha, na nadziei się kończy xD Pewnie za niedługo znowu ich ze sobą pokłócicie ;3 Bo oczywiście są jeszcze Patryk i mama Miśki, oni tak łatwo nie odpuszczą. Czego ten chłopak chce? Yhh... jedyne moje marzenie na obecną chwilę to Hazz robiący jazdę Patryczkowi -,- Dobra, najważniejsze, że Styles i Michalina są w dobrych kontaktach. Mam rozumieć, że są parą? Tak na poważnie? ;3 Nie mogę doczekać się naxta! :D Przepraszam za bezsensowny komentarz i do piątku! ;* (-Marta, przyjebie, już jest piątek, dokładnie siedem po północy...
    -Shh, cicho, nikt nie zauważy.) xD

    M. xx

    OdpowiedzUsuń